Tylko miłość





Gatunek: obyczajowy
Reżyseria: Przemysław Angerman, Sebastian Chondrokostas
Scenariusz:  Eugen  Patriche;  adaptacja:  głównie  –  Iwona  Siemieniuk,  Jolanta
Sanak, Tomasz Szafrański
Produkcja: Polsat
Kraj produkcji: Polska
Liczba odcinków: 69
Liczba serii: 4
Główne role: Bartłomiej Świderski, Małgorzata Kożuchowska, Urszula Grabowska

Tylko Miłość to jeden z moich ulubionych seriali z dzieciństwa. Do dziś pamiętam
niektóre dialogi, sceny, piosenki. Głosy aktorów rozpoznaję w każdej ich kolejnej
produkcji.  Choć z perspektywy czasu nie uważam, by ta opowieść była jakoś
szczególnie wyjątkowa. Na pewno miała wiele mocnych stron, ale ostatecznie była
dość  prostą  historyjką,  w  której  znalazło  się  wiele  błędów,  absurdów  i  głupot.
Zapraszam na wspomnienie niezłej historii. :)

Tylko miłość to opowieść, w której znajdziemy niejednoznaczne postacie (w zasadzie
o żadnej nie można napisać w kategorii dobry-zły), trudne i kontrowersyjne problemy
oraz świetną muzykę.  Fabuła może nie powala. Jest taka jakich wiele. Jednak
bohaterowie stanowią o wartości tego serialu. Szkoda, że w głównej mierze jest
to zasługa aktorów, a nie scenariusza.

Ulubione postacie:

Konstruując tę listę, nie zauważyłam, że ci bohaterowie są jakby nie patrzeć z jednej
rodziny. To czysty przypadek. :D

Sylwia  – piosenkarka,  intrygantka  i  uosobienie  powiedzenia,  że  nie  taki  diabeł
straszny  jak  go  malują.  Jedna  z  pierwszych  ról  Urszuli  Grabowskiej,  którą
zobaczyłam. I przyznam, e od razu ją polubiłam. Przełożyło się to oczywiście na
próbę  tłumaczenie  (przynajmniej  niektórych)  intryg  Sylwii  i  sympatię  do  tej
bohaterki. Byłam w tej grupie fanów, która chciała dla bohaterki szczęśliwego końca
jej drogi. I chyba doczekałam się tego, bardziej niż chciałam. Bo po tych wszystkich
swoich  manipulacjach  Sylwia  dochodzi  do  momentu,  w  którym
przewartościowuje  całe  życie.  Proces  ten  trwa,  popełnia  błędy,  zawraca,  ale
ostatecznie jest największą szczęściarą i najbardziej spełnioną postacią z całego
serialu. Bez wątpienia jedna z lepszych bohaterek tego typu produkcji.

Karolina –szefowa radia, córka Aleksa. Twarda, silna kobieta z charakterem. Nie boi
się nowych wyzwań, złośliwa i często pozwalająca dojść do głosu emocjom. Tym
najbardziej skrywanym również.  Ma w sobie dużo żalu do ojca za zmarnowane
dzieciństwo, postanawia w jakimś sensie i zniszczyć mu życie i odbudować z nim
więź. Punktem  zwrotnym  w  życiu  Karoliny  okazuje  się  ponowne  spotkanie  z
Adamem – kolegą i niemal bohaterem jej dzieciństwa. To on mimo początkowego
strachu  i  oporu  w  końcu  dociera  do  kobiety  i  pomaga  przezwyciężyć  demony
przeszłości. Annę Dereszowską lubię ogólnie, ale za tą rolę ma szczególnego plusa. :)

Aleks – facet, który jak się na coś uprze, to osiągnie swój cel wszelkimi możliwymi
metodami. Adwokat, działający nierzadko poza prawem. Bez pamięci zakochany w
Sylwii, z którą też nie waha się pogrywać. Wspólnie ze swoim przyjacielem Wolarem
próbuje  zaszkodzić  (skutecznie  lub  mniej)  Rafałowi  Roznerowi,  z  którym  musi
walczyć o serce Sylwii. Wielobarwna postać, która da się lubić i nie znosić.

Myślę, że sporym plusem produkcji są ciekawe i wielobarwne role drugoplanowe.
Pierwsze skrzypce gra na pewno mała Lusia, która usiłuje ułożyć sobie życie po
stracie mamy i jakoś przekonać tatę do ukochanej nauczycielki. Dom Roznerów
na pewno nie byłby taki sam bez pani Irenki, sąsiadki, która tej rodzinie oddała całe
serce.  Na  wyróżnienie  zasługuje też  energiczna opiekunka Lusi, Zuza i  brat
Rafała, Wiktor. Młodszy Rozner jest niespełnionym malarzem artystą i ani mu się
śni szukać innego zajęcia. W końcu zresztą odnosi upragniony sukces. Ciekawymi
postaciami  były  też  mamusie  –  teściowa  Krystyna  i  matka  Maria.
Niejednoznacznym bohaterem, któremu w sumie ostatecznie należało współczuć,
był Maks Wolar oraz jego nieszczęśliwa, odwzajemniona i spełniona po latach
miłość do Marii Rozner.

Moim ulubionym sezonem chyba był sezon drugi i trzeci. Wtedy działo się
najwięcej i najciekawiej na różnych polach.

Wspominałam już o fantastycznej obsadzie. Świderski, Grabowska, Huk, Pakunis
czy Kożuchowska, która chyba sama sobie udowodniła, że jej życie zawodowe
nie kręci się wokół Marka Mostowiaka z Grabiny, dzięki czemu kilka lat później
poległa w kartonach. Produkcja charakteryzowała się także pięknymi wnętrzami.
Szczególnie dom i ogród Roznerów zasługuje na uznanie.

Znam siebie i wiem, że kibicowanie głównej parze nie jest moim ulubionym
aspektem śledzenia seriali. Zdarzają się oczywiście wyjątki, ale tym razem było tak
jak zawsze. Miałam problem z Mają i Rafałem. Z połączeniem Rafał/Sylwia 
rzecz jasna także. Kibicowałam nauczycielce dosłownie przez kilka odcinków.
Samą postać bardzo lubiłam, ale rozwój wydarzeń pomiędzy główną parą do mnie
nie przemawiał. Osobno ci bohaterowie byli świetni. Razem od pewnego 
momentu niestety nie.

Narkotyki, strzelaniny, mafia, dzięki którym Andrzej Grabowski i Bartosz 
Żukowski mogli bodaj na chwilę zerwać z wizerunkiem panów Kiepskich,
alkoholizm ojca i syndrom Dorosłego Dziecka Alkoholika u Mai, oddanie rzekomo
martwego syna do adopcji i rezygnacja z prawdziwej miłości, odnalezienie się tej
rodziny i przeszczep nerki od porzuconego syna. Te i wiele innych problemów
poruszał serial w zaledwie 4 sezonach.

Tylko Miłość miała troje głównych bohaterów. Fabuła opierała się na relacji Mai,
Rafała  i  Sylwii. W  produkcji  tego  typu  powinniśmy  dostać  szczęście  pięknej
nauczycielki  i  przystojnego  architekta  oraz  czekać  na  narodziny  ich  potomka,  a
przebiegłą  piosenkarkę  samotną  i  bez  większych  perspektyw  na  szczęście.
Tymczasem  twórcy  pokazali  coś  zupełnie  odwrotnego.  Sylwia  –  spełniona  i
szczęśliwa  kobieta  świadomie  wybierająca  swoje  nienarodzone  dziecko  i  męża
zamiast  kariery,  na  której  zależało  jej  najbardziej.  Powolny  proces  obdarzania
miłością Aleksa  też  był  bardzo  ciekawy  i  zawiły.  Maja  -   w  ciąży,  umierająca
samotnie, w pustym mieszkaniu, po kłótni z Rafałem. Dobrze, że nie w kartonach. ;) I
Rafała, dla którego historia w jakimś sensie zatoczyła koło – znów jest samotnym
architektem, z córką. Po stracie drugiej ukochanej kobiety i nienarodzonego jeszcze
dziecka. Czy można bardziej wyrwać się ze schematów? Cieszyłam się z takiego
niestandardowego zakończenia serialu.

Tylko Miłość to opowieść jakich wiele, ale ma w sobie ,,coś". Zdecydowanie warto
ją sobie obejrzeć w jesienno-zimowe wieczory.

Ocena: 4/5

Komentarze