Reżyseria: Anna Jadowska
Scenariusz: Anna Jadowska
Gatunek: Dramat
Produkcja: Polska
Do filmu Anny Jadowskiej zabierałam się dość długo. Zdecydowałam się na
niego głównie ze względu na Martę Nieradkiewicz, która w Dzikich Różach
zagrała główną rolę. Ogólnie film porusza bardzo ciekawą tematykę, ukazuje
skomplikowanych bohaterów, których ciężko jest jednoznacznie oceniać,
ujmuje pięknem polskiej prowincji i trudem życia w takim środowisku. Obrazu
dopełnia naturalna ścieżka dźwiękowa, którą tworzą odgłosy natury.
Zapraszam do czytania. :)
Już od pierwszych scen filmu można stwierdzić, że nie będzie on bogaty w
dialogi bohaterów. Chwilami miałam wrażenie, że przydałby się komentarz w
tle (coś w stylu głosu lektora w filmie dokumentalnym). Jednak taka
oszczędność słów jest bardzo ciekawym zabiegiem scenarzysty, który
pozostawia widzowi całkowitą dowolność interpretacji postaw i zachowań
bohaterów. Nie narzuca to określonego z góry punktu widzenia, nie
wskazuje prawdy objawionej.
Dzikie Róże ujmują pięknymi plenerami. Widoki polskiej prowincji stanowią
idealne tło dla przeżyć Ewy i jej rodziny. Niestety chwilami można poczuć się
jak na seansie filmu przyrodniczego. Moim zdaniem nie zawsze te krajobrazy
były uzasadnione. Nawet sprawiały, że seans strasznie się dłużył.
Jedyne (może nie jedyne, ale dominujące) uczucie towarzyszące mi przez cały
film to nieszczęście. Widać od początku jak bardzo nieszczęśliwa jest Ewa,
następnie poznajemy jej w gruncie rzeczy nieszczęśliwą, buntującą się
córkę, a w końcu docieramy do równie nieszczęśliwego męża. Problemem
tej rodziny (jednym z wielu) jest to, że żyją w sposób, w jaki nie chcieliby żyć.
Główną bohaterką Dzikich Róż jest Ewa, w którą wciela się Marta
Nieradkiewicz. Przyznam, że do tej pory kojarzyłam ją wyłącznie z Barw
Szczęścia (bardzo lubiłam jej Julkę Zwoleńską), dlatego zaciekawiła mnie kreacja
aktorki w czymś innym. Tylko czy Ewa tak bardzo różni się od Julii? Widzowie
obu produkcji z pewnością sobie na to pytanie odpowiedzą. ;) Ewa jest mężatką
mieszkającą z dwójką dzieci i z matką w nowo pobudowanym domu na wsi.
Mąż bohaterki przebywa w pracy za granicą. Od pierwszej sceny widzimy, że
Ewie brakuje radości życia, choć pozornie ma wszystko. Nie jest szczęśliwa,
dusi się w domu z dziećmi i widać, że nie może sobie z czymś poradzić.
Owo ,,coś“ sygnalizowane jest przez cały film, jednak zostanie ujawnione w
późniejszym etapie. Łatwo współczuć tej bohaterce, ale równie łatwo ją
osądzić, obwiniać i znienawidzić.Jej postawa dla mnie jest przerażająca. Bo
to, że męża nie było w pobliżu, bo zarabiał na nią i na dzieci nie jest
usprawiedliwieniem dla tego, co zrobiła...
Kolejną osobą cierpiącą w tym filmie jest mała Marysia, która przechodzi
ostry okres buntu. Można przypuszczać, że dzieje się tak z powodu
nieobecności ojca i chłodu emocjonalnego matki. Ewa jest zimna i
zdystansowana w stosunku do Marysi i Jaśka. Dziewczynka zaś odsuwa od
siebie wszystkich, łącznie z Andrzejem którym, w początkowej fazie jego
pobytu, jest zachwycona (,,Gdy ciebie nie było, mama się śmiała“). Zdaje się,
że problemów tego dziecka nikt nie zauważa, bo wszyscy są zajęci swoimi
sprawami i tym, co ludzie powiedzą. Przykre, że również ksiądz został tak
przedstawiony i nie starał się zrozumieć dziewczynki. Ważniejsza była dla
niego formułka spowiedzi, niż fakt, że Marysia mówi mu ,,Nie kocham
rodziców“. Stwierdzenie, że ,,to nie jest grzech“ padające z ust duchownego to
chyba kpina z katolików i żart z 4 Przykazania.
Andrzej na pewno nie jest ideałem faceta i męża ogólnie. To typ despoty,
który chciałby, aby wszystko było po jego myśli. Nie można mu jednak
odmówić tego, że chce dla swojej rodziny jak najlepiej, a dzieci są dla niego
całym światem. Nie zwraca jednak uwagi na to, że chcąc zapewnić im byt
materialny, zaniedbuje ich emocjonalne potrzeby. Świetnie obrazuje to
zachowanie Marysi. Andrzej też nie jest szczęśliwy z powodu ciągłego
rozdzielenia z rodziną. Tym bardziej że dochodzą do niego informacje, które
rujnują mu świat. Uważam, że za mało było tej postaci, ale wiem, że to film
przede wszystkim o Ewie.
Ciekawym aspektem filmu jest zauważalny stosunek Ewy do dzieci. Jednym
się zajmuje, a drugie chwilami pozostawia samo sobie. Początkowo myślałam,
że może to dziecko jej kochanka, ale później zrozumiałam, że ona po prostu
musi zajmować się Jaśkiem ze względu na jego wiek, a nie szczególną więź.
Gdyby był starszy, zapewne traktowałaby go tak samo, jak Marysię.
Punkt kulminacyjny filmu jest sugerowany od początku. Plotki o romansie
Ewy, jej dłuższy pobyt w szpitalu aż w końcu wizyta kochanka z
płomiennymi wyznaniami miłości. Główna bohaterka wdała się w romans z
nastolatkiem. Owocem tego zakazanego uczucia była ciąża. Co ciekawe ów
młody mężczyzna za bardzo się swym dzieckiem nie przejął. Nawet o nie nie
zapytał. Późniejsze zaginięcie Jaśka też wielkich emocji w nim nie wzbudzi...
W każdym razie rodzinie żyje się całkiem nieźle z pieniędzy Andrzeja, ale
bez jego obecności. Słowa matki Ewy pokazują to idealnie - ,, on zaraz
wyjedzie i wszystko będzie jak dawniej“. Rekord hipokryzji pobiła, mówiąc: ,,ty
nic złego nie zrobiłaś, ludzie gorsze rzeczy robią“ - świetne usprawiedliwienie
zdrady i porzucenia dziecka kochanka.
Życie na wsi wygląda tak, że wszyscy wszystkich znają i wiedzą co się u kogo
dzieje. Trzeba się bardzo postarać, żeby cokolwiek ukryć. Ludzie plotkowali i
doskonale wiedzieli o ciąży Ewy i jej romansie. Ani rodzina, ani przyjaciele
nie wydali niewiernej żony Andrzejowi, ale też nie zaprzeczali plotkom.
Matka chłopaka, z którym Ewa miała romans, zwyzywała kobietę, która
uwiodła jej synusia. No tak, bo synuś biedny nic nie mógł zrobić. A z tego, co
widzieliśmy, to on latał za bohaterką, a nie odwrotnie. No ale, matka, więc
trudno się dziwić.
Jedną ze scen, która wywarła na mnie ogromne wrażenie, było zniknięcie
Jasia. Ewa zostawiła synka na kocu, by spędzić kilka intymnych chwil z
nastoletnim kochankiem. No która normalna matka tak robi? Ludzie się boją
dzieci same w domach zostawiać, a co dopiero w lesie. Można to odczytywać w
kontekście grzech-kara. Kobieta zaniedbała swoje obowiązki na rzecz
przyjemności, do której jako mężatka nie ma prawa (no, chyba że
samotność to idealna wymówka na wszystko). Drugą interpretacją tej sceny,
która nie wyklucza też tej pierwszej, jest strata dziecka dla matki. Ewa tak
samo mocno przeżyła zniknięcie Jaśka, jak i oddanie do adopcji dziecka,
które było owocem romansu. Ostatecznie doprowadza ją to do podjęcia
decyzji o zmianie decyzji.
Chwile strachu o synka stały się również pretekstem do wyrzucenia z siebie
długo skrywanych emocji. Andrzej był przerażony całą sytuacją, a Ewa w
końcu powiedziała mu, co jej leży na sercu. ,,Nie ma cię po prostu“ - jej
głównym problemem jest samotność. W domu, w miejscu zamieszkania i w
małżeństwie. Ale czy to usprawiedliwia jej decyzje i działania? No nie. Może
być pewnego rodzaju okolicznością łagodzącą, ale nie rozgrzeszeniem win.
Moimi zarzutami są przede wszystkim:
- brak normalnej ścieżki dźwiękowej (mimo że te odgłosy polskiej wsi robią
dobre wrażenie)
- oszczędność w dialogach, która jest i wadą i zaletą
- ucięcie historii w takim miejscu. Nie wiadomo czy Andrzej Ewie wybaczył,
czy zdecydowali się na rozstanie, a może wszyscy wspólnie wyjadą za granicę,
by zacząć życie od nowa? W sumie lubię takie otwarte zakończenia, ale tu
zostało za bardzo otwarte. :)
Czego uczą Dzikie Róże? Tego, że za wszystkie działania trzeba wziąć
odpowiedzialność i ponieść konsekwencje. Tego, że medal ma dwie strony i
aby oceniać sytuację, należy znać je obie.
Ta historia podobała mi się, bo przedstawiła trudny problem. Nie tylko zdrady i
rozpadu małżeństwa, ale przede wszystkim emigracji zarobkowej, na którą w
obecnych czasach decyduje się wielu Polaków.
Ocena: 4/5
Źródło zdjęcia: filmweb
Komentarze
Prześlij komentarz