Dziewczynka w trampkach



Oryginalny tytuł: Wadjda
Reżyseria: Haifaa Al-Mansour
Scenariusz: Haifaa Al-Mansour
Gatunek: Dramat
Produkcja: Holandia,  Niemcy,  USA,  Zjednoczone  Emiraty Arabskie,
Jordania, Arabia Saudyjska

Nigdy tego nie robiłam, ale tym razem podanie oryginalnego tytułu wydaje mi
się ważne. Wadjda jest główną bohaterką filmu o tym samym tytule. Polska
wersja  to  Dziewczynka  w  trampkachMoim  zdaniem  właśnie  te  trampki
oddają sedno tego obrazu. Są swego  rodzaju  atrybutem  dziesięciolatki,
takim samym symbolem jej buntu jak rower. Przyznam, że dawno nie
oglądałam czegoś tak dziwnego (w pozytywnym znaczeniu). Zapraszam na
recenzję. :)

Dziewczynka w trampkach  ukazuje zupełnie inne życie, inny styl, sposób
myślenia, niż ten, który znamy i preferujemy. To po prostu inny świat. I aż
trudno uwierzyć, że istnieje naprawdę, nie jest wyłącznie fikcją literacką. Z
jednej strony z mojej perspektywy był to obraz nierealistyczny, z drugiej w
jakiś sposób straszny, a z trzeciej lekko nienormalny (pomylony?)…

Film  pokazuje  trudne  życie  kobiet  w  krajach,  w  których  dominującą
religią  jest  islam. Myślę,  że  dla  nas  –  Europejek  jest  to  szok  kulturowy.
Kobiety  nie  mogą  prowadzić  pojazdów,  nie  mają  prawa  podjąć  pracy  w
miejscu, w którym zatrudnieni są również mężczyźni. Nie wspominając już o
tym, że mogą zostać porzucone z dnia na dzień, bo mąż postanawia dodać do
kolekcji nową żonę.  Bezwzględne posłuszeństwo zasadom Koranu jest w
gruncie rzeczy nieszczęściem tych kobiet. Wojna nie niszczy im życia, nie
borykają się z dramatycznymi problemami finansowymi, one po prostu
pozwalają same siebie unieszczęśliwiać. Są niejako ofiarami z natury.

Życie,  każda  jego  sfera  – od  rodziny,  przez  edukację aż po pracę  jest
podporządkowana Allahowi. W tym świecie panuje niesamowita sztywność.
Wszystko narzucone, twarde zasady i reguły postępowania. Nikt nawet nie
próbuje się wyrwać z tych ciasnych schematów. Tak jakby każdy zgadzał się
grać rolę, którą napisało mu życie.  Z jednej strony brzmi to strasznie, ale
tam jest czymś absolutnie normalnym…

W tym miejscu przejdę do głównej bohaterki.  Wadjda to uczennica szkoły
podstawowej. Nie wiem, czy tak wygląda system edukacji w świecie islamu,
czy dziewczynka uczęszcza do odpowiednika naszych katolickich placówek
(obstawiam  pierwszą  opcję),  ale  ja  autentycznie  współczułam  tym
dziewczynkom.  Atmosfera tych lekcji i szkoły, która przypomina niemal
więzienie, chwilami mnie bawiła. Absurdalność tych norm, zajęć… Koran
jest praktycznie łopatą nakładany do głów uczennic. Żadna, podkreślam,
żadna nie czuje absurdu, w jakim przyszło im żyć. Wyjątkiem jest tu mała
Wadjda. Bawi się z chłopcami, uparcie jeździ na rowerze i nieustannie marzy o
własnym  sprzęcie.  Oczywiście  jest  całkowicie  ignorowana  i  niezrozumiana
przez otoczenie. Jako jedyna ma wątpliwości co do swojej wiary.  I to chyba
najbardziej świadczy tym, że naprawdę wierzy. Genialnie zresztą obnażyła
hipokryzję innych podczas konkursu recytatorskiego.

Film opowiada o buncie, samotnej walce o swoje prawa. Nie kończy się happy
endem,  nie  ma  zwycięstwa  dobra  nad  złem.  Radość  raczej  ma  słodkogorzki  smak.  Dla Wadjdy  drogą  do  niezależności  jest  rower  –  symbol
dominacji mężczyzn. Cały czas kombinuje, dąży do osiągnięcia swego celu.
Napotyka na przeszkody, całkowity brak zrozumienia jej potrzeb. Za uczciwie
zdobytą nagrodę konkursową nie mogła kupić sobie roweru, bo nauczycielka
zdecydowała za nią. Ostatecznie dostaje prezent od matki, dla której szczęście
córki okazało się najważniejsze.  Piękną sceną jest przejazd dziesięciolatki
rowerem po mieście. Wzbudziła niemałe zainteresowanie swoją osobą. :)

Miłość również jest tematem filmu. Pojawia się w różnych odsłonach. Bardzo
wzruszająco prezentuje się historia mamy głównej bohaterki. Kobieta niemal
stawała na głowie, by tylko jej ukochany mąż wrócił do rodziny. Była gotowa
na  wszystko.  Wykazywała  wręcz  cechy  uzależnienia  od  partnera.
Ostatecznie jednak zrozumiała, że to on dokonał wyboru, a ona już nic na
to nie poradzi. Teraz całą swoją energię zechce poświęcić córce. Kobieta nie
jest głupia. Ma pracę, całkiem nieźle urządzone mieszkanie, dziecko. W
końcu zrozumiała, że na mężczyźnie, który przecież jej nie szanuje, świat
się nie kończy.

Myślę,  że  Dziewczynka  w  trampkach jest  filmem  o  kobietach  przede
wszystkim  dla  kobiet.  Jednak  mężczyźni  też  mogą  kilka  lekcji  z  niego
wynieść. Pokazuje siłę, determinację, odwagę, nieustępliwość, upór. Wszystkie
te cechy drzemią chyba w każdej z nas, tylko trzeba je znaleźć. Wadjda się nie
poddaje, dąży do realizacji swoich marzeń i po wielu trudach osiąga swój cel.
Choć może nie do końca tak jakby chciała…

Taka moja pierwsza refleksja, zaraz po obejrzeniu filmu była następująca:
gdyby takich dziewczynek było więcej, nie tylko świat islamu wyglądałby
inaczej, ale i cały świat.  Gdyby kobiety bardziej walczyły o swoje prawa,
może wreszcie coś by się zmieniło. Nie można przecież całe życie żyć w jakiejś
formie, do której zostało się wtłoczonym. Wadjda dość szybko to dostrzegła.
Może koleżanki pójdą za nią i też w jakimś sensie przejrzą na oczy?

Koran jest wciskany tym ludziom, dzieciakom, każdemu właściwie niemal
z każdej strony. Jestem pewna, że nawet w katolickich szkołach nie ma takiego
przesytu Biblią, jak jest u nich. To budzi uśmiech, ale i żal.  Bo chyba nie o to
chodzi w wierze. Wiara to rozmowy, pytania i wątpliwości. Jeśli tego nie
ma, to znaczy, że ona jest, bo jest, jest po prostu martwa. Tam musi być tak,
a nie inaczej. Dla zasady nie ma miejsca na dyskusję. A ona jest przecież
potrzebna.

Podobało mi się, że  Dziewczynka w trampkach  to żaden wyciskacz łez. To
bardzo wartościowy i ciekawy obraz, ale bez większej przesady. Historia
opowiedziana  w  sposób  inspirujący.  Polecam  ten  obraz  szczególnie
kobietom. W sam raz na Dzień Kobiet. ;)

Ocena: 5/5

Komentarze