Narzeczony na niby


Reżyseria: Bartosz Prokopowicz
Scenariusz: Katarzyna Sarnowska, Katarzyna Priwieziencew
Gatunek: Komedia romantyczna
Produkcja: Polska

Potrzebowałam takiego filmu. Prostego, zwyczajnego,
przewidywalnego i po prostu fajnego. Nie jest to arcydzieło, ale
przyjemnie się go oglądało. I czasem tak trzeba - obejrzeć dla samej
przyjemności oglądania. Zapraszam na recenzję Narzeczonego na
niby. :)

Przyznam, że długo nie mogłam ogarnąć, co się na tym ekranie
wyprawia i o czym w zasadzie jest ten film. Momentami nie
wiedziałam, czy główną bohaterką jest Karina, czy jej wychodząca za
mąż siostra. Ale gdy wyłapałam już wątek napędowy, to czerpałam
sporą przyjemność z oglądania. W jakiś sposób zżyłam się z tymi
bohaterami i aż żal było ten seans kończyć. Chyba staję się
sentymentalna. ;)

Tytułowym Narzeczonym na niby jest taksówkarz Szymon. Wbrew
pozorom ta historia nie jest bezpośrednio o nim. Raczej wszystko
skupia się wokół Kariny, jej siostry Basi, byłego partnera itd. Jednak
dla mnie to właśnie ten bohater grał pierwsze skrzypce. Poruszyła
mnie jego historia. Wdowiec z dzieckiem, dla którego nie ma rzeczy
niemożliwych. Szymon jeździ na taksówce, by zebrać pieniądze na
obóz piłkarski dla syna. Niespełniony piłkarz, który z powodu śmierci
żony musiał pozmieniać priorytety. Wreszcie facet, który spotkał
miłość, zaufał, zakochał się, choć początkowo miała to być tylko
mistyfikacja, i został oszukany. Cieszę się, że cała ta historia
skończyła się dla niego pomyślnie. Zdaje się, że mimo bycia
,,taksówkarzem z ogonem" został zaakceptowany nawet przez
teściową. Szkoda, że nie zobaczyliśmy więcej.

Myślę, że w skrócie można powiedzieć, że ten film opowiada o
kłamaniu w dobrej (może ciut wątpliwej) wierze. W tym kontekście
chyba najbardziej porusza historia małego Tolka i jego ukrywania
przed ojcem prawdziwej pasji tylko po to, by widzieć go
uśmiechniętego. Ostatecznie jednak Szymon jest dumny z syna i
akceptuje jego wybór. Wiele razy kłamała także Karina. Po pierwsze
odegrała przed rodziną teatrzyk z narzeczonym na niby, który miał
odtworzyć jej byłego faceta, okłamała tegoż faceta, a przede
wszystkim nie była uczciwa wobec Szymona, w którym się mimo
wszystko zakochała i którego się wstydziła. Mówią, że kłamstwo ma
krótkie nogi i jak można się domyślać, prawda wyszła na jaw, ale
mówią też, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. I tu
widzimy oba te przykłady.

Spełnianie własnych marzeń, czy walka o zadowolenie ojca, któremu
po śmierci żony radość sprawiała tylko piłka nożna? Trudny wybór
jak na kilkuletnie dziecko. Tolek przy ogromnym wsparciu swojego
dziadka usiłuje zjeść ciastko i mieć ciastko. Udaje mu się to do czasu.
Szymon dowiaduje się, co robi jego syn, chłopak kłamie, ale
ostatecznie bierze udział w konkursie i wygrywa ku radości ojca. Ten
wątek pokazał, że warto walczyć o marzenia, ale i należy pomóc
dzieciom spełniać ICH własne pragnienia.

Przyznam, że Narzeczony na niby ma ciekawy drugi plan. Nie wiem
do końca. o co chodziło z postacią Tomasza Karolaka i jego relacją z
bohaterem Mikołaja Roznerskiego, ale o ile ten pierwszy jest jeszcze
jakimś aktorem, o tyle drugi to po prostu na siłę promowana gwiazdka.
Fajnie oglądało się Krzysztofa Stelmaszyka, wnosił trochę humoru,
ale i lekkiego wzruszenia. Adamczyk i Kurdej-Szatan byli po prostu
irytujący. Ciekawy duet stworzyli Kamińska, którą widziałam tylko w
Singielce i Na dobre i na złe oraz Stramowski. Na największe
wyróżnienie zasługuje jednak Dorota Kolak w roli matki i przyszłej
teściowej. Kobieta jest zabawna, ale nadmiernie wtrąca się w życie
swoich dzieci, wszystko musi być pod jej dyktando i jak powiedziała
Karina, nic dziwnego, że mąż od niej uciekł.

Przyznaję też, że podobała mi się muzyka. Zarówno ścieżka
dźwiękowa, jak i piosenki, które śpiewał Tolek na potrzeby programu.
Film miał też bardzo przyjemną atmosferę. Sama nie wiem dlaczego,
ale po prostu mimo przewidywalności, pewnej płytkości po prostu
miło się na tą bajeczkę patrzyło. Mogliby zrobić drugą część. :D

Narzeczonego na niby polecam wszystkim, którzy chcą się
odstresować i zrelaksować po ciężkim dniu. Będzie to też idealny
sposób na nudę. Zwłaszcza w tych ciężkich czasach, w których przyszło nam żyć. ;)

Ocena: 5/5

Komentarze