Reżyseria: Tom McGrath, Eric Darnell
Scenariusz: Eric Darnell, Tom McGrath, Mark Burton, Billy
Frolick
Gatunek: Animacja, Familijny
Produkcja: USA
Dopiero niedawno udało mi się obejrzeć ten film. Wiem, że pewnie
każdy już dawno go widział. Ale czasem fajnie wybrać się w taką
sentymentalną podróż. Zapraszam na recenzję Madagaskaru, filmu,
który pomoże się zrelaksować i wywoła tony śmiechu. :)
Przyznaję, że żadna postać nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, by
uznać ją za ulubioną. Każda jest wyjątkowa na swój sposób. Myślę,
że w sposób niewymuszony świetny humor wylewa się z ekranu
strumieniami.
Chociaż na pewno wyróżniłabym Alexa i Martiego. ;)
W skrócie Madagaskar opowiada historię, powiedzmy,
uczłowieczonych zwierząt - lwa zebry, hipopotamicy, żyrafy i
pingwinów, które są lekko pomijane. ;) W każdym razie zebra Marty
przechodzi kryzys egzystencjalny i marzy o zobaczeniu środowiska
naturalnego. Takie wyjście z bezpiecznej strefy komfortu. I tu właśnie
wspomniane pingwiny czynią ku temu okazję. Zebra ucieka, a jego
przyjaciele ruszają mu z pomocą. W wyniku zamieszek, które
zwierzęta wywołały zapadła decyzja o przetransportowaniu ich do
Afryki. Znów z pomocą przychodzą pingwiny, przez które główni
bohaterowie trafiają na wyspę Madagaskar. Tam muszą zmierzyć się
sami ze sobą.
Przyznaję, że pomysł i wykonanie naprawdę poszły w parze. Kilka
ciekawych wniosków można z tej produkcji wyciągnąć. A przy okazji
nie da się nie uśmiechnąć w trakcie seansu. I chyba ten humor jest
głównym atutem produkcji. Żarty czasem były podawane na tacy,
czasem wrzucone w kontekst, ale zawsze (no, prawie) wywołujące
zamierzony efekt. Istnieje jeszcze możliwość, że to po prostu
wstrzeliło się w moje beznadziejne poczucie humoru, ale cóż. :D
Na wyróżnienie zasługuje również polski dubbing, który w jakiejś
mierze przyczynił się do sukcesu, jakim w moich oczach okazał się
Madagaskar. Kilka nazwisk-ikon dubbingu, paru przedstawicieli
gatunku ,,kiedyś to było, czyli czasy Jetixa" oraz aktorzy, których z tą
dziedziną pracy artystycznej nie łączyłam. Największym odkryciem
tej ostatniej kategorii okazał się bez wątpienia Artur Żmijewski jako
Alex. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie jego rola. Zwłaszcza
końcowe sceny zasługują na pochwałę. Małgorzatę Kożuchowską,
dubbingerkę odkryłam przy okazji Sekretów morza. Teraz tylko
potwierdziła moją opinię. Chyba coś sobie jeszcze wynajdę z jej
udziałem. ;)
Madagaskar, dosłownie i jak mówi tytuł, pokazuje siłę prawdziwej
przyjaźni. Marty i Alex, a także cała czwórka razem zdali ten egzamin
śpiewająco. Najpierw, kiedy poszli za zebrą poszukującą sensu życia,
potem na dziwnej wyspie, gdy zostali postawieni przed niezwykle
trudnymi dylematami. Zwierzęta, mimo obaw, nie bały się ruszyć za
Martim. Zdecydowali się zaryzykować z nim, w obawie przed utratą
go. Konsekwencje tej decyzji też ponieśli razem. Alex, któremu pobyt
poza zoo (i stekami), zdecydowanie zaszkodził, postanowił odsunąć
się od reszty, by nie zrobić im krzywdy. Z kolei Marty, by nie
zostawić przyjaciela samego, wyruszył na poszukiwanie go, ryzykując
życie, aby ten mógł wrócić z nimi do domu. Nawet pingwiny nie
pozostawiły swych ,,braci" w ucieczce. ;) Film pokazuje, że
prawdziwi przyjaciele zdobędą się na każde poświęcenie, byle tylko
temu drugiemu było dobrze. Ogromnie wzruszająca jest jedna z
ostatnich scen, w których pada zdanie ,,najważniejsze, że będziemy
we czwórkę"...
Twórcy idealnie pokazali ludzkie zachowania, wykorzystując do tego
świat zwierząt. Poruszyli bardzo trudne tematy w taki przystępny i
zabawny sposób. Przede wszystkim wspomnianą już wyżej przyjaźń,
ale i strach, zdolność do ryzyka, wyciąganie błędnych wniosków,
kryzys tożsamości, chęć zabawy i pewnie wiele innych. Przez ponad
godzinę widz siedzi i kibicuje tym zwierzakom, zastanawia się, jak
sobie poradzą, czy będą chcieli wrócić do zoo, czy w ogóle będą
mogli tam wrócić...
,,Ja nawet nie wiem, czy jestem czarny w białe paski, czy biały w
czarne" - tak mówi zebra, która cały czas kręci się wkoło, nie widzi
żadnych zmian i marzy, by wyrwać się do lepszego świata. Nie raz
właśnie tak czują się ludzie (zwłaszcza w okresie narodowej
kwarantanny ;)). Zamknięci, samotni wśród swoich i niezrozumiani.
Na gadaniu, marzeniu i pogrążaniu się w depresji Marty nie
poprzestaje. Dzięki pomocy braci pingwinów wydostaje się z zoo i
smakuje uroków wolności. Pewnie nie do końca tak to sobie
wyobrażał, ale w konsekwencji jego zachowania wraz z przyjaciółmi
trafia na ciekawą wyspę, na której trwa wieczna balanga. Co bardzo
przypada do gustu naszemu bohaterowi. Marty zyskał wolność i
doprowadziło go to do zrozumienia, co naprawdę się liczy. A raczej
kto.
Warto marzyć. Ale może też czasem należy pomyśleć o czym. Bo
niektóre marzenia potrafią się spełniać za bardzo. Alex, fan steków
poprzez pobyt na wyspie widzi we wszystkich swoich
współtowarzyszach chodzące mięsa. Niestety, boleśnie przekonuje się
o tym Marty. Jemu z kolei na wyspie bardzo się podoba. Może robić,
co chce, jest wolny i szczęśliwy. Do czasu. W pewnym momencie
największym marzeniem czwórki przyjaciół staje się powrót do domu,
jak najdalej od mniejszych przedstawicieli zwierzęcej braci (komiczne
stworki, swoją drogą). I tu z pomocą ponownie przypływają
pingwiny. Niestety na resztkach paliwa. ;) Tak to jest z marzeniami.
:D
Podobały mi się pewnego rodzaju nawiązania do historii i
współczesności w wypowiedziach bohaterów. Np. krytyka
komunizmu, ciągłe branie L4 itp.
Na koniec coś, czego zazwyczaj nie robię, garść cytatów z
omawianego filmu.
~ Zamorduję cię, Marty! Normalnie uduszę! A potem zakopię,
odkopię, sklonuję i zabiję te klony!
~ Ci! Ani mru-mru! Nie naruszać milczenia. Nie naruszam. Ci! Który
tam znów hałasuje? A, to znowu ja.
~ Maurice, ręka mi zdrętwiała, machaj za mnie… Szybciej, ty leniwa
małpo, ty!
~ Skacz, Alex, skacz! Nie martw się, wszystkie koty lądują na…
(ląduje twarzą w piachu) … twarzy?! Stary, to czyje ty masz geny?!
~ Nie mogłeś poczekać, aż skończę marzyć? Nie musisz się spieszyć,
ja nie przejście dla pieszych!
~ Wiesz, co to są dane poufne, mój ty barwny inaczej przyjacielu?
Widziałeś, żeby jakieś pingwiny sobie zwyczajnie chodziły po mieście?
Oczywiście, że nie! My tutaj nie pasujemy, to nie jest normalne.
Wszystko to jest mocno podejrzane, kolego. Dlatego przenosimy się
na Antarktydę, gdzie lód zimny, a kobity gorące. W dzicz!
Z całego serca polecam Madagaskar. Jeśli w ogóle zachowały się
takie egzemplarze jak ja, które go jeszcze nie widziały. :D Chociaż
jest to też film z gatunku tych, do których naprawdę warto wrócić po
czasie. ;)
Ocena: 5/5
Źródło zdjęcia: filmweb
Komentarze
Prześlij komentarz