Legenda Korry. Sezon 2

Gatunek: serial animowany, fantastyczny
Kraj produkcji: Stany Zjednoczone
Reżyseria: Ian Graham, Colin Heck 
Scenariusz: Michael Dante DiMartino, Joshua Hamilton, Tim Hedrick 
Liczba odcinków: 14
Produkcja: Nielodeon Animation Studio

Sezon 2 rozpoczyna się 6 miesięcy po zakończeniu serii 1. Czytałam, że wśród fanów Awatara nie
ma on najlepszej opinii. I przyznam, że trochę tego nie rozumiem. Mnie bardzo się podobało. Co więcej, te 14 odcinków oglądało mi się z ciut większym zaciekawieniem niż poprzednie 12. Jak wiadomo gusta są różne, a ja znów wpisuję się w poglądy mniejszości. ;) Tym razem nie miałam też problemu z wyodrębnieniem głównego motywu. Nie dość, że serii drugiej to jeszcze pierwszej.
Zapraszam do lekturki.

Motywem głównym serii, a nawet całego serialu (bo większej oryginalności ze strony twórców się
nie  spodziewam  jeśli  chodzi  o  pisanie  wrogów)  jest  równowaga. W  tym  sezonie  priorytetem
Unalaqa  jest  przywrócenie  równowagi  między  światem  duchów  i  światem  ludzi.  Łącznikiem między tymi światami jest Awatar. W poprzedniej serii natomiast Amon pragnął równości pomiędzy magami i niemagami. Awatar z kolei pełni funkcję stróża pokoju na świecie. Domyślam się, że w kolejnych seriach antagoniści będą mieli podobne aspiracje. Równowaga nie istnieje bez równości, równości nie ma bez równowagi. Oba elementy się przenikają. I to jest punkt styczny serii. O motywacjach Unalaqa, a w zasadzie ich braku poniżej.

Ulubione postacie:
Tenzin –  niezmiennie  mój  numer  1.  Opanowany,  pomocny,  nie  chowający  urazy,  troskliwy  i
odnajdujący siebie w sobie. W osobnym akapicie napiszę o relacji Tenzina z rodzeństwem. Znów
dał się poznać jako oddany mentor Korry i troskliwy ojciec. Jego relacja z Jinorą jest ujmująca. W
pewnym sensie też dzięki córce, Kyi i Bumiemu, ale przede wszystkim dzięki ,,spotkaniu” z ojcem,
Tenzizn wreszcie zrozumiał kim naprawdę jest.

Jinora – dziewczyna, która umie w duchy lepiej niż ktokolwiek. :D I na tym w sumie można
skończyć. Przyznam, że los tej bohaterki interesował mnie dużo bardziej niż przygody Korry. O
detektywie  Mako  działającym  na  dwa  fronty  nie  wspomnę  (tzn.  wspomnę,  ale  później  ;)).
Inteligentna, spokojna i ułożona nastolatka, która odkrywa swój niezwykły dar i praktycznie...
ratuje świat, choć sama uważa inaczej. To się nazywa skromność i prawdziwe bohaterstwo. Jestem
strasznie ciekawa dalszych przygód Jinory. Zwłaszcza po takim zakończeniu serii.

Varrick – gwiazda serii. Bez niego byłoby, a raczej nie byłoby nic. ;) Oryginalny biznesmen,
partner w interesach Asami, późniejszy pracodawca Bolina. Postać komediowa, nieco dramatyczna,
charyzmatyczna.  Oglądając  odcinki  zastanawiałam  się  kiedy  się  pojawi  i  czego  jeszcze  nie
wymyślił.  Geniusz,  który  skonstruował  telewizor,  statek,  zrobił  pierwszy  film  (obsadzając  w
głównej roli Bolina) i wiele innych przydatnych w konkretnym momencie wynalazków. Facet
wymyśliłby Internet gdyby dostał więcej czasu, albo inne lata fabuły serialu. W więzieniu do
którego trafił za przekręty sprawił sobie iście królewskie warunki. Nie zapominając o asystentce
rzecz jasna. Liczę, że szalonego Varricka nie zabraknie w kolejnych seriach. Zrobił przecież tyle
dobrego. ;)

Antagonista:
Unalaq dobrze  zaczął,  ale  źle  skończył.  Zresztą  takie  pisanie  antagonistów  chyba  bardzo  się twórcom spodobało, bo Amon też miał fajne wejście, a pod koniec… No pisałam o tym. Na
początku serii jawi się jako wróg z gatunku tych najbardziej przeze mnie lubianych – działa z
ukrycia, udając sojusznika Korry. Myślę, że Awatar nie miała szans się zorientować z kim ma do czynienia. Jej ogromnym błędem było porzucenie Tenzina i rozpoczęcie szkolenia pod okiem stryja, ale może zrobiła to trochę z zemsty? Chwilę przed tym dowiedziała się, że rodzice okłamywali ją przez cały czas, nie pozwalając rozwinąć potencjału, a Unalaq pokazał jej prawdziwą powinność. W każdym razie kiedy prawda wyszła na jaw było już za późno i Awatar tak jakby wywołała wojnę domową. Unalaq generalnie nie ma zbyt wyszukanego motywu, może trochę na złość bratu chce, by zapanowała pierwotna równowaga między światem ludzi i światem duchów. Na pewno był w stanie wiele poświęcić dla zrealizowania swoich celów. Nawet własne dzieci, które nawet za bardzo się tym  wszystkim  nie  przejmowały  (ukrywały  emocje).  Korra  przecież  też  była  jego  rodziną,  a wykorzystał ją do własnych celów, nie wzbudzając podejrzeń. I w sumie to mi się podobało. Nie podobała mi się końcówka. Jakoś tak ni z gruchy ni z pietruchy ta chęć bycia Mrocznym Awatarem, połączenie z Vaatu, chęć posiadania władzy i szerzenia zła. Za bardzo i za dużo. W poprzedniej serii było tak samo.

Ważnym wydarzeniem tego sezonu bez wątpienia było pojawienie się Korry i Jinory w świecie
duchów. Podobał mi się sposób w jaki ten świat został przedstawiony – jako raj, którego stan zależy od emocji Awatara. Najważniejszym (dla mnie) punktem tej wyprawy była rozmowa Korry ze stryjem Iroh, który pojawił się w dwóch odcinkach. Najpierw udzielił rady Awatar, a później Tenzinowi szukającemu Jinory. Porady i herbatka w świecie duchów. :) Stryj zawsze był pomocny. Miło było go zobaczyć. 

Przejdę teraz do mojego ulubionego wątku. Dramy w postaci Mako i jego dziewczyn ciąg dalszy.
Chłopak niestety nie przeszedł żadnej przemiany i nadal jest dupkiem, który kłóci się z Korrą co sekundę, rozstaje się z nią, wydaje się, że zależy mu na Asami, po czym znowu wzdycha do Korry. Sam nie wie czego chce i jest bardziej denerwujący niż wszystkie denerwujące postacie razem wzięte. Przy okazji robi za super hiper glinę, który w pewnym sensie kompromituje Lin jako postać. Naprawdę. Czy jakiś, przepraszam za wyrażenie, chłystek jest bardziej doświadczony i inteligentny niż komendant Beifong? Mamy w to uwierzyć? Próba wybielenia kosztem fajnej i ciekawej postaci, która została sprowadzona do dziesięcioplanowej roli statystki? Trochę to dziwne i do mnie nie przemawia. No ale ja jestem uprzedzona do geniusza Mako, przy którym James Bond może się schować i nigdy nie pokazywać. Szkoda mi tylko Asami, której niestety na nim zależy, ale chyba już zobaczyła jaki to dupek. Może definitywnie da sobie z nim spokój. Wymuszone kłótnie Mako i Korry mnie nudziły. I ta wielka drama jakby chcieli, ale nie mogą być razem. Kto i po co wymyślił ten wątek? Ta para jest tak bardzo na siłę, że aż żal na nich patrzeć. Znaczy na Mako to ogólnie żal patrzeć, ale nieważne. Myślę, że w tym wątku sezon skończył się happy endem i niech tak zostanie.

Na co liczyłam po pierwszym sezonie? Na jakąś zmianę w postępowaniu Korry. Może doczekam się  w przyszłym, bo w tym niestety nie wyszło. Awatar nadal działa impulsywnie, nie myśli o  konsekwencjach swoich wyborów. Przyznaję, że ta żywiołowość podobała mi się na początku, ale  teraz Korra powinna już działać bardziej racjonalnie. Trochę tego życia już zasmakowała, przeszła  przez różne trudne momenty. Tylko wydaje się, że nie odcisnęły one większego piętna na charakterze bohaterki. Zobaczymy, co będzie dalej, ale brak widocznego rozwoju charakteru Korry nie napawa  mnie optymizmem. Chociaż może uprzedziłam się do niej przez Mako? :D W sumie to możliwe.

Żeby nie było, że tylko krytykuję, podoba mi się ukazana w tym sezonie troska Korry o 
najbliższych. Zwłaszcza w ostatnich odcinkach. Nie będę oryginalna jak napiszę, że ogromnym
minusem serii była końcówka, w której Korra i Jinora ratują świat. Nie chodzi mi oczywiście o ten
fakt sam w sobie, ale o jego konsekwencje. Korra traci połączenie ze wszystkimi poprzednimi 
awatarami. Tym samym staje się pierwszym i ostatnim awatarem. Ciężką robotę będą z tym miały  dzieciaki uczące się historii. ;) Także niestety nie zobaczymy już ani Aanga ani Roku.
Przypominając sobie relację tych dwóch awatarów z serii o Aangu, trudno mi zaakceptować, że
Korra została tego pozbawiona. W poprzedniej serii też tych interakcji było niewiele.

Kolejnym ważnym aspektem, który zmienił się na przestrzeni sezonów jest ,,Drużyna Awatara”.
Zapewne dlatego, że ciut więcej już razem przeszli, można zacząć nazywać ich jednym zespołem.  Aczkolwiek nadal uważam, że Asami jest wepchnięta tam na siłę. Ale nieważne. W serii 2  widoczny jest wzrost znaczenia postaci Bolina. Recenzując poprzedni sezon uznałam, że jest
zabawny i nic więcej. Teraz troszkę tego więcej jest. Sprawdziła się nie tylko jako aktor, ale i
rzeczywisty superbohater, wydaje się, że mimo wszystko coś tam jednak czuł do Eski. Zachował się
trochę niefajnie wobec brata, ale biorąc pod uwagę kto jest tym bratem, to absolutnie miał rację.
Można powiedzieć, że Varrick wydobył z Bolina coś więcej niż mało zabawną podróbkę Sokki. Nie wiem, jak może wyglądać ta drużyna po ostatecznym (mam nadzieję) rozstaniu Korry i Mako. Czy  będą potrafili pracować w tym swoim trójkąciku dla dobra świata czy jednak postawią na własne  emocje. Pewne jest, że nie będzie to łatwe dla nikogo. Ale tak się kończy zadawanie z dupkami.

Mocnym punktem sezonu 2 było pojawienie się pierwszego awatara. To znaczy opowiedzenie w
formie retrospekcji (jedne z najlepszych odcinków obu seriali to te retrospekcyjne) historii Awatara
Wana. Nie był on żadnym wybrańcem, czy kimś takim. Po prostu był zachłanny na magię, 
zatrzymał sobie żywioł ognia i został wygnany z miasta. Po drodze ,,zaprzyjaźnił się” z duchami i  został samozwańczym stróżem równowagi między światami ludzi i duchów. Przed tym wywołał  globalny konflikt, oddzielając Vaatu (zło) od Raavy (dobro). Jeden element nie może istnieć bez  drugiego, walczą ze sobą i to które wygrywa narzuca swój porządek. Oczywiście uważał, że czyni  dobrze, że pomaga duchowi. Niestety. Postanowił naprawić swój błąd i ostatecznie, z pomocą Raavy, mu się to udało. I tak wędrują przez kolejne dekady i wcielenia. Przyznam, że w tej historii bardzo  podobało mi się to, że awatar nie był żadnym cudem świata, wybranym i jedynym. Był po prostu zwykłym wadliwym facetem, który wziął odpowiedzialność za swoje czyny. Tylko trochę nie  rozumiem skąd te zabawki przy wyborze kolejnych awatarów, ale może i to się wyjaśni.

Na sam koniec zostawiłam sobie mój ulubiony wątek tego sezonu – pojawienie się całej rodziny
Tenzina. Mentor Korry już w poprzednich odcinkach dał się poznać jako dobry ojciec, który ma
bardzo fajne relacje ze swoimi dziećmi. I anielską cierpliwość do nich. Po tym jak stracił uczennicę,
postanowił wybrać się na wakacje z rodziną. A jego matka, jak to Katara, wiadomo, postanowiła
wcisnąć synowi do kompletu rodzeństwo. Ostatecznie Tenzinowi wyszło to na dobre. Sporo 
dowiedział się o sytuacjach, których nie widział, albo może nie chciał widzieć. Kya i Bumi na 
pewno też dużo z zachowania brata zrozumieli. Zacznę może od tego, że pojawiła się prawdziwa  kopia Sokki, czyli Bumi. Obstawiam, że był ulubieńcem wujka. ;) Tak samo pomocny, tak samo  zabawny i tak samo niedoceniany, bo również bez magicznych zdolności. Oni naprawdę musieli  mieć super kontakt. Zwłaszcza, że na własnego ojca Bumi nie mógł za bardzo liczyć, a jakiś wzorzec jednak był potrzebny. Kya odziedziczyła zdolności po matce. Sądzę, że charakter bardziej po Aangu. Nie dowiedzieliśmy się o niej za dużo. Całe życie podróżowała, a po śmierci ojca zdecydowała się to porzucić i przeprowadzić do matki. Wypomniała nawet braciom, że jako jedyna potrafiła się tak poświęcić. Zarówno Bumi jak i Kya mają żal do Tenzina o to, że ojciec spędzał z nim cały wolny czas. Chociaż głównie mają żal do Aanga, który przelali na brata. Towarzyszy im poczucie niesprawiedliwości. Cała trójka była dziećmi Awatara, Tenzina jako maga powietrza znają wszyscy, a o pozostałej dwójce nikt nawet nie słyszał. To bardzo przykre i krzywdzące. Z drugiej jednak strony to przecież nie jest wina Tenzina, na jego barkach tak naprawdę spoczywała przyszłość magów powietrza. I do tego Aang chciał go przygotować. Zaniedbując przy tym pozostałe dzieci. Myślę natomiast, że Katara poświęciła się wszystkim po równo, niejako im to wynagradzając. Awatar raczej nie może mieć udanego życia rodzinnego. W jego rękach spoczywa zachowanie pokoju na świecie, nie tylko walczy, ale i jest ambasadorem pokoju. Czasu dla rodziny pozostaje mało, a jak już jest, to lepiej wykorzystać go na coś ,,przyszłościowego”, co przysłuży się światu. Trochę wyrachowane, wiem. Ale w sumie kto miał nauczyć Aanga jak być dobrym ojcem? Przez 12 lat był wychowywany przez mnichów, później zamrożony w jakiejś skale, a po przebudzeniu, musiał skończył 100 letnią wojnę. Raczej kiepski fundament socjalizacji. W każdym razie po wspólnych wakacjach relacje w rodzinie Tenzina z pewnością się poprawią. W końcu wszyscy wygarnęli sobie, co myśleli i mogą zacząć żyć teraźniejszością, a nie dawnymi urazami i wspomnieniami. Tyczy się to całej trójki. I Jinora w pewnym sensie wykonała kolejną misję. :)

Sezon drugi oglądało mi się lepiej niż pierwszy. Nie wiem dlaczego. Oba miały dobre momenty i świetne postacie, ale to teraz nie mogłam się doczekać kolejnego odcinka. Obecność Korry, w 
moim odczuciu, została zminimalizowana (mało było jej na ekranie), co mi się podobało. 
Największym atutem była jednak postać Jinory, Varricka i tło rodzinnej sytuacji u Aanga i Katary + pojawienie się stryja i wnuka oraz historia Wana, Raavy i Vaatu i mamy świetną serię. Miała sporo wad, o których pisałam, ale ogólnie nie było klapy.

Ocena: 4,5/5

Komentarze