Gatunek: serial animowany, fantastyczny
Kraj produkcji: Stany Zjednoczone
Reżyseria: Ian Graham, Colin Heck
Scenariusz: Michael Dante DiMartino, Joshua Hamilton, Tim Hedrick
Liczba odcinków: 13
Produkcja: Nicelodion Animation Studio
Kolejny sezon Legendy Korry za mną. Obejrzałam go w mniej więcej trzy dni. I aż dziwnie mi się
robi, kiedy pomyślę, że zostało mi już tylko trzynaście ostatnich odcinków. Zauważyłam, że nie
wspominałam wcześniej tytułów ksiąg. Tym razem to ważne. Księga trzecia nosi tytuł ,,Zmiana".
I twórcy świetnie tę zmianę wprowadzili. Wątek, który najbardziej denerwował w poprzednich
sezonach, został zminimalizowany na rzecz dużo ciekawszych postaci. Zapraszam do czytania.
Motywem głównym tej serii, a właściwie całego serialu jest równowaga. Tym razem ta zupełnie
pierwotna. W poprzedniej serii Korra doprowadziła do tego, że duchy i ludzie żyją razem.
Kolejnym etapem, według nowej organizacji Czerwonego Lotosu, jest świat, w którym
,,naturalnym porządkiem jest brak porządku". Niżej napiszę o tym więcej, ale już teraz
wspomnę, że idea sama w sobie bardzo mi się podoba. Drugim ważnym motywem serii trzeciej
jest odbudowanie Narodu Powietrza. Stało się to możliwe dzięki temu, że po finale ostatniego
sezonu wielu ludzi zyskało umiejętność tkania powietrza. Świetne nawiązanie do Legendy Aanga.
Trochę w zamian za to, że samego Aanga już nie mogło być.
Ulubione postacie:
Tenzin - mój niezmienny numer 1. Chyba tak już zostanie. ;) W tej serii Tenzin bierze na siebie
odpowiedzialność związaną z odbudowaniem swojego narodu. Nowi uczniowie, których jakimś
cudem udało się przekonać do wyprawy w celu nauki historii i nowych umiejętności, nie są zbyt
skorzy do współpracy. Szkoda, bo Tenzin jest świetnym mentorem. Bądź co bądź kolejny raz
przekonuje się, że nie jest sam. Kontynuowanie dziedzictwa Aanga to zadanie całej jego rodziny.
Naród powietrza odradza się również (raczej w głównej mierze) dzięki Jinorze, Bumiemu i Korze.
Tenzin wreszcie dojrzewa do myśli, że jego ukochana córeczka nie jest już małą dziewczynką.
Ciężki moment dla każdego ojca. Zwłaszcza kiedy dociera do niego również to, że Jinora ma
chłopaka. ;)
Lin - pani komendant wróciła na zasłużone miejsce. Znów była sobą, a nawet dowiedzieliśmy
się, dlaczego jest taka, jaka jest. Ogromny plus za historię tej postaci. Chociaż może nie do końca
wszystko zostało wyjaśnione... W każdym razie Lin nie potrafi pogodzić się z przeszłością i nie
chce mieć nic wspólnego ze swoją matką i siostrą . Bardzo przypomina Toph - jest twarda, silna i
niezależna. Jak sama przyznała, wybrała taką drogę zawodową, by zadowolić matkę, ale mimo
przejęcia po niej stanowiska, matka nie była szczęśliwa. Lin długo miała żal do Toph, która dała
swoim córkom za dużo wolności oraz Suyin, która przechodziła ostry okres buntu, co dosłownie
uderzyło w samą Lin. Z czasem jednak siostry wybaczyły sobie dawne krzywdy, a nawet
nawiązały relację. Powiedzenie Su, że ją kocha, dla zimnej komendant z pewnością nie było łatwe.
Teraz tylko pozostaje rozmowa z matką...
Jinora - cudowne dziecko, które już drugi raz jest na mojej liście ulubionych postaci. W tym
sezonie nastolatka zostaje wreszcie doceniona przez ojca, ponownie ratuje świat, a raczej Korrę i
znajduje chłopaka, który jest nowym magiem powietrza. Powinna się przyzwyczaić, że nie ma
nawet chwili spokoju. :) Kolejny raz imponuje mądrością i dojrzałością. W końcowej scenie
sezonu wyglądała niemal jak Aang. Aż strach pomyśleć co spotka Jinorę w kolejnych odcinkach.
Antagonista:
Zaheer to ciekawy przeciwnik. Człowiek oaza spokoju. Nawet jak przegrywał. Cieszę się, że z
Zaheerem było inaczej niż z poprzednimi wrogami Korry. Tutaj też twórcy wprowadzili zmianę. W
tym przypadku początek historii nie był porywający. Od razu nasunęło mi się skojarzenie z
Zuko ganiającym po świecie za Aangiem. Nic specjalnego. Ciekawie zrobiło sę dopiero przy
końcówce. Historia Zaheera, jego rozmowa z Korrą w świecie duchów i całokształt tej postaci
mnie zaciekawiły i w sumie przekonały. Co prawda nadal brakuje mi jakiejś szczególnej
motywacji (Amon był lepszy pod tym względem, chociaż i tam miałam sporo zastrzeżeń), ale bez
wątpienia był to najciekawszy wróg, jakiego do tej pory widziałam w Legendzie Korry. Ogólnie
rzecz biorąc, w świecie Awatara jest problem z wrogami. Od Ozaia każdy jest lepszy, ale do
poziomu Azuli każdego dzielą lata świetlne. O tym jednak więcej w podsumowaniu całego seriali.
Zaheer reprezentuje organizację Czerwony Lotos, która (jeśli dobrze zrozumiałam) powstała z
podziału Białego Lotosu znanego z Legendy Aanga. Członkiem tej formacji był również Unalaq,
który wraz z Zaheerem porwał Korrę, kiedy ta była małą dziewczynką. Jak tłumaczył, chciał
pokazać Awatarowi, na czym polega jego prawdziwe zadanie. Odpowiednio ją uformować.
Powstrzymali go Tenzin, Sokka i Zuko. Zaheer został zamknięty na lata w więzieniu jako
najpilniej strzeżony przestępca. Mógł z niego uciec, gdy otrzymał zdolność tkania powietrza.
Zaheer uważa, że świat bez władców byłby lepszy, że ludzie powinni być w pełni wolni.
Generalnie można powiedzieć, że idea ciekawa i bądź co bądź szlachetna - życie bez ucisku,
bez nakazów. Problem polega na tym, że ludzie tak nie potrafią. Już Arystoteles w swojej teorii
powstania państwa mówił o naturalnym procesie, w wyniku którego powstaje jakaś zbiorowość. Na
tą grupę wpływają jednostki dążące do zdobycia władzy. Nie da się tego uniknąć. Zawsze
znajdzie się ktoś, kto wykorzysta moment chaosu i życia bez określonych reguł.
Królowa Ziemi nie była władcą idealnym, delikatnie to wyrażając. Wprowadziła terror, była
zagrożeniem dla swojego ludu, ale czy to powód, by ją zabijać? Swoją drogą pozytywnie
zaskoczyło mnie ukazanie zabójstwa w produkcji tego typu. Owszem, nie ma już oprawcy, ale czy
po początkowej euforii brak władzy nie zacznie być uciążliwy? Czy nie pojawi się osoba
próbująca ugrać na zaistniałej sytuacji coś dla siebie? Być może pojawi się jakiś idealista, który
będzie kierował się dobrem ludzi, ale to i tak pokaże, że w idealnym świecie Zaheera nie da się
żyć na dłuższą metę.
W poprzednim sezonie odsłonięte zostały kulisy rodziny Aanga i Katary. Tym razem twórcy
pokazali jaką matką była Toph Beifong. Sama wychowywana pod kloszem, postanowiła dać
swoim córkom swobodę. Niestety nadmierną. Su i Lin na różne sposoby próbowały zwrócić na
siebie uwagę matki. Jedna wybrała drogę zawodową Toph, druga zaś chciała wywołać
zainteresowanie, pakując się w problemy z prawem. Suyin buntowała się, bo brakowało jej
opieki, troski ze strony zajętej sobą i karierą rodzicielki. Lin w jakimś sensie próbowała zastąpić
Toph, ale została odrzucona. W końcu przyłapując siostrę na kradzieży, chciała nauczyć ją
odpowiedzialności za swoje czyny. Sprzeciwiła się temu Toph, która wysłała córkę do dziadków,
tym samym tuszując sprawę. Su z matką wyjaśniły sobie wszystko, prawdopodobnie Lin też się
zdobędzie na kolejną oczyszczającą rozmowę. Jednak Toph swoich błędów już nie zdoła naprawić.
Zastanawiam się, czy ona w ogóle chciała mieć te dzieci, bo biorąc pod uwagę, że siostry mają
różnych ojców, nie musiała być gotowa na macierzyństwo i szczęśliwa z tego powodu. Dodając jej
sytuację zawodową (wielka kariera, życie na świeczniku) i zdrowotną (ślepota) nie wygląda to
kolorowo. Wydaje mi się, że Toph należy do tego typu kobiet, które nigdy nie chciały mieć
dzieci i nie umiały odnaleźć się w tej roli. Tak czy owak, kolejna osoba z Gangu Aanga okazała
się nieidealnym rodzicem. Również z powodu życia uwarunkowanego wojną i jej zakończeniem.
Skoro już jestem przy dawnych postaciach, to w tym miejscu wspomnę o Zuko i Iroh. Miło było
znów zobaczyć stryja udzielającego Korze dobrych rad. Tym razem opowiedział o przyjaźni,
jaka łączyła Władcę Ognia z Awatarem (swoją drogą również on odkrył przed Zuko szczegóły
relacji Sozina i Roku). Wspomnienia te skłoniły Korrę do rozmowy z przyjacielem Aanga.
Niestety samego Aanga już nie mogła zapytać o radę (wciąż uważam, że wątek z Korrą jako
pierwszym i ostatnim awatarem jest zbędny). Zuko ucieszył się, że ponownie może pomóc
Awatarowi. Wyraził też chęć doradzania Korze. Pomógł jej podjąć decyzję związaną z jej
dalszymi krokami. Myślę, że skutki tego wydarzenia będzie odczuwała jeszcze długo.
Emerytowany Władca Ognia postanowił szybko wracać do domu, by chronić swoją córkę przed
Zaheerem. Żałuję, że wątek jego rodziny nie został rozwinięty, ale wtedy twórcy musieliby przestać
bawić się w tajemnice co do tożsamości żony Zuko (niby każdy wie, ale małe grupki fanów wciąż
widzą jakieś światełko w tunelu). Mam nadzieję, że sprawdził się w roli rodzica lepiej niż jego
przyjaciele. No na pewno nie urządził Izumi gorszego losu, niż sam miał. Oczywiście, po tym, co
przeszedł, raczej nie był ojcem idealnym, ale z jednym dzieckiem na pewno było łatwiej niż z
trójką.
Odbudowanie Narodu Powietrza było wielkim niespełnionym marzeniem Aanga, które po
latach od jego śmierci mogło się dokonać. Nie tylko Tenzin i jego rodzina czuli na sobie
obowiązek przeprowadzenia tej misji. Dla awatara to również było ważne zadanie. Dzięki Korze
nowi magowie powietrza w ogóle się pojawili, jednak utworzenie z nich wspólnoty to długotrwały
proces, który na pewno nie skończył się wraz z ceremonią Jinory. Przed nimi długa droga, ale
teraz wiedzą, że w jedności siła. Nie mogę nie wspomnieć o Bumim, który wreszcie znalazł
swoje miejsce na ziemi. Aang byłby z niego bardzo dumny. Wujek Sokka też. :D
Zanim przejdę do samej Korry, napiszę kilka słów o ,,drużynie Awatara". Mimo wszystko
nadal tego nie widzę. Tak, bohaterowie przeszli razem troszkę, poryzykowali, pogadali i tyle. Zero
rozwoju ich relacji, Między całą czwórką, jak i pojedynczymi postaciami. W tej serii zespół Korry
tworzyły Korra i Asami. Bolin robił za tło, a Mako (ku mojej radości) za tło tła. W dwóch
ostatnich odcinkach mogli się wykazać, a poza tym wiedli sobie swoje życie. Z Asami z kolei
twórcy zaszaleli w drugą stronę. Nie robiła praktycznie nic poza pomaganiem Korze i
zbliżaniem się do niej. Nie ukrywam, że podobała mi się ich stopniowa bliskość. To właśnie Asami
była i po dramatycznych wydarzeniach z finału na pewno będzie największym wsparciem awatar.
Mako tradycyjnie był, bo był. Bolin natomiast dostał nieco więcej niż w poprzednich sezonach.
Przede wszystkim spotkał normalną dziewczynę, z którą ma szansę być i odkrył, że potrafi tkać
lawę. Był nawet moment, w którym Mako zyskał ludzką twarz i mnie nie irytował - spotkanie
rodzinne z babcią. Szkoda, że trwało tak krótko, ale dobre i to.
Nadal mam problem z Korrą. Ta bohaterka budzi we mnie różne emocje. Raz irytuje, raz
imponuje, a innym razem jest mi kompletnie obojętna i mogłoby jej nie być . W sezonie trzecim
mój stosunek do niej nie uległ szczególnej zmianie. Jej zadania nie odbiegały w zasadzie od tego,
co już robiła, jednak końcówka serii sprawiła, że w awatar może zajść diametralna przemiana.
Chyba pierwszy raz była tak bardzo bezradna, osamotniona i jednocześnie zależna od innych.
Została okaleczona fizycznie (być może przy pomocy Katary dojdzie do siebie w miarę szybko), ale
i psychicznie, a te rany mogą się jeszcze długo goić. Samotność Korry była też odczuwalna na
duchowym polu. Jako jedyna (poza Wanem) nie mogła liczyć na oświecenie i pomoc od byłych
awatarów. Sama przyznała, że chciałaby móc porozmawiać z Aangiem. Z pomocą przyszli stryj i
Zuko, ale nie o to chodziło. Jestem ciekawa, jak wydarzenia z finału sezonu wpłyną na Korrę i
ogólnie na świat. Zaheer niby został aresztowany, jednak problemy, jakie spowodował, nie znikną
tak szybko.
Ogólnie sezon 3 oglądało mi się tak samo dobrze, jak 2. Ciekawy antagonista, mnóstwo wspomnień
i nowe postacie. Teraz tylko 13 ostatnich odcinków i koniec.
Ocena: 5/5
Kraj produkcji: Stany Zjednoczone
Reżyseria: Ian Graham, Colin Heck
Scenariusz: Michael Dante DiMartino, Joshua Hamilton, Tim Hedrick
Liczba odcinków: 13
Produkcja: Nicelodion Animation Studio
Kolejny sezon Legendy Korry za mną. Obejrzałam go w mniej więcej trzy dni. I aż dziwnie mi się
robi, kiedy pomyślę, że zostało mi już tylko trzynaście ostatnich odcinków. Zauważyłam, że nie
wspominałam wcześniej tytułów ksiąg. Tym razem to ważne. Księga trzecia nosi tytuł ,,Zmiana".
I twórcy świetnie tę zmianę wprowadzili. Wątek, który najbardziej denerwował w poprzednich
sezonach, został zminimalizowany na rzecz dużo ciekawszych postaci. Zapraszam do czytania.
Motywem głównym tej serii, a właściwie całego serialu jest równowaga. Tym razem ta zupełnie
pierwotna. W poprzedniej serii Korra doprowadziła do tego, że duchy i ludzie żyją razem.
Kolejnym etapem, według nowej organizacji Czerwonego Lotosu, jest świat, w którym
,,naturalnym porządkiem jest brak porządku". Niżej napiszę o tym więcej, ale już teraz
wspomnę, że idea sama w sobie bardzo mi się podoba. Drugim ważnym motywem serii trzeciej
jest odbudowanie Narodu Powietrza. Stało się to możliwe dzięki temu, że po finale ostatniego
sezonu wielu ludzi zyskało umiejętność tkania powietrza. Świetne nawiązanie do Legendy Aanga.
Trochę w zamian za to, że samego Aanga już nie mogło być.
Ulubione postacie:
Tenzin - mój niezmienny numer 1. Chyba tak już zostanie. ;) W tej serii Tenzin bierze na siebie
odpowiedzialność związaną z odbudowaniem swojego narodu. Nowi uczniowie, których jakimś
cudem udało się przekonać do wyprawy w celu nauki historii i nowych umiejętności, nie są zbyt
skorzy do współpracy. Szkoda, bo Tenzin jest świetnym mentorem. Bądź co bądź kolejny raz
przekonuje się, że nie jest sam. Kontynuowanie dziedzictwa Aanga to zadanie całej jego rodziny.
Naród powietrza odradza się również (raczej w głównej mierze) dzięki Jinorze, Bumiemu i Korze.
Tenzin wreszcie dojrzewa do myśli, że jego ukochana córeczka nie jest już małą dziewczynką.
Ciężki moment dla każdego ojca. Zwłaszcza kiedy dociera do niego również to, że Jinora ma
chłopaka. ;)
Lin - pani komendant wróciła na zasłużone miejsce. Znów była sobą, a nawet dowiedzieliśmy
się, dlaczego jest taka, jaka jest. Ogromny plus za historię tej postaci. Chociaż może nie do końca
wszystko zostało wyjaśnione... W każdym razie Lin nie potrafi pogodzić się z przeszłością i nie
chce mieć nic wspólnego ze swoją matką i siostrą . Bardzo przypomina Toph - jest twarda, silna i
niezależna. Jak sama przyznała, wybrała taką drogę zawodową, by zadowolić matkę, ale mimo
przejęcia po niej stanowiska, matka nie była szczęśliwa. Lin długo miała żal do Toph, która dała
swoim córkom za dużo wolności oraz Suyin, która przechodziła ostry okres buntu, co dosłownie
uderzyło w samą Lin. Z czasem jednak siostry wybaczyły sobie dawne krzywdy, a nawet
nawiązały relację. Powiedzenie Su, że ją kocha, dla zimnej komendant z pewnością nie było łatwe.
Teraz tylko pozostaje rozmowa z matką...
Jinora - cudowne dziecko, które już drugi raz jest na mojej liście ulubionych postaci. W tym
sezonie nastolatka zostaje wreszcie doceniona przez ojca, ponownie ratuje świat, a raczej Korrę i
znajduje chłopaka, który jest nowym magiem powietrza. Powinna się przyzwyczaić, że nie ma
nawet chwili spokoju. :) Kolejny raz imponuje mądrością i dojrzałością. W końcowej scenie
sezonu wyglądała niemal jak Aang. Aż strach pomyśleć co spotka Jinorę w kolejnych odcinkach.
Antagonista:
Zaheer to ciekawy przeciwnik. Człowiek oaza spokoju. Nawet jak przegrywał. Cieszę się, że z
Zaheerem było inaczej niż z poprzednimi wrogami Korry. Tutaj też twórcy wprowadzili zmianę. W
tym przypadku początek historii nie był porywający. Od razu nasunęło mi się skojarzenie z
Zuko ganiającym po świecie za Aangiem. Nic specjalnego. Ciekawie zrobiło sę dopiero przy
końcówce. Historia Zaheera, jego rozmowa z Korrą w świecie duchów i całokształt tej postaci
mnie zaciekawiły i w sumie przekonały. Co prawda nadal brakuje mi jakiejś szczególnej
motywacji (Amon był lepszy pod tym względem, chociaż i tam miałam sporo zastrzeżeń), ale bez
wątpienia był to najciekawszy wróg, jakiego do tej pory widziałam w Legendzie Korry. Ogólnie
rzecz biorąc, w świecie Awatara jest problem z wrogami. Od Ozaia każdy jest lepszy, ale do
poziomu Azuli każdego dzielą lata świetlne. O tym jednak więcej w podsumowaniu całego seriali.
Zaheer reprezentuje organizację Czerwony Lotos, która (jeśli dobrze zrozumiałam) powstała z
podziału Białego Lotosu znanego z Legendy Aanga. Członkiem tej formacji był również Unalaq,
który wraz z Zaheerem porwał Korrę, kiedy ta była małą dziewczynką. Jak tłumaczył, chciał
pokazać Awatarowi, na czym polega jego prawdziwe zadanie. Odpowiednio ją uformować.
Powstrzymali go Tenzin, Sokka i Zuko. Zaheer został zamknięty na lata w więzieniu jako
najpilniej strzeżony przestępca. Mógł z niego uciec, gdy otrzymał zdolność tkania powietrza.
Zaheer uważa, że świat bez władców byłby lepszy, że ludzie powinni być w pełni wolni.
Generalnie można powiedzieć, że idea ciekawa i bądź co bądź szlachetna - życie bez ucisku,
bez nakazów. Problem polega na tym, że ludzie tak nie potrafią. Już Arystoteles w swojej teorii
powstania państwa mówił o naturalnym procesie, w wyniku którego powstaje jakaś zbiorowość. Na
tą grupę wpływają jednostki dążące do zdobycia władzy. Nie da się tego uniknąć. Zawsze
znajdzie się ktoś, kto wykorzysta moment chaosu i życia bez określonych reguł.
Królowa Ziemi nie była władcą idealnym, delikatnie to wyrażając. Wprowadziła terror, była
zagrożeniem dla swojego ludu, ale czy to powód, by ją zabijać? Swoją drogą pozytywnie
zaskoczyło mnie ukazanie zabójstwa w produkcji tego typu. Owszem, nie ma już oprawcy, ale czy
po początkowej euforii brak władzy nie zacznie być uciążliwy? Czy nie pojawi się osoba
próbująca ugrać na zaistniałej sytuacji coś dla siebie? Być może pojawi się jakiś idealista, który
będzie kierował się dobrem ludzi, ale to i tak pokaże, że w idealnym świecie Zaheera nie da się
żyć na dłuższą metę.
W poprzednim sezonie odsłonięte zostały kulisy rodziny Aanga i Katary. Tym razem twórcy
pokazali jaką matką była Toph Beifong. Sama wychowywana pod kloszem, postanowiła dać
swoim córkom swobodę. Niestety nadmierną. Su i Lin na różne sposoby próbowały zwrócić na
siebie uwagę matki. Jedna wybrała drogę zawodową Toph, druga zaś chciała wywołać
zainteresowanie, pakując się w problemy z prawem. Suyin buntowała się, bo brakowało jej
opieki, troski ze strony zajętej sobą i karierą rodzicielki. Lin w jakimś sensie próbowała zastąpić
Toph, ale została odrzucona. W końcu przyłapując siostrę na kradzieży, chciała nauczyć ją
odpowiedzialności za swoje czyny. Sprzeciwiła się temu Toph, która wysłała córkę do dziadków,
tym samym tuszując sprawę. Su z matką wyjaśniły sobie wszystko, prawdopodobnie Lin też się
zdobędzie na kolejną oczyszczającą rozmowę. Jednak Toph swoich błędów już nie zdoła naprawić.
Zastanawiam się, czy ona w ogóle chciała mieć te dzieci, bo biorąc pod uwagę, że siostry mają
różnych ojców, nie musiała być gotowa na macierzyństwo i szczęśliwa z tego powodu. Dodając jej
sytuację zawodową (wielka kariera, życie na świeczniku) i zdrowotną (ślepota) nie wygląda to
kolorowo. Wydaje mi się, że Toph należy do tego typu kobiet, które nigdy nie chciały mieć
dzieci i nie umiały odnaleźć się w tej roli. Tak czy owak, kolejna osoba z Gangu Aanga okazała
się nieidealnym rodzicem. Również z powodu życia uwarunkowanego wojną i jej zakończeniem.
Skoro już jestem przy dawnych postaciach, to w tym miejscu wspomnę o Zuko i Iroh. Miło było
znów zobaczyć stryja udzielającego Korze dobrych rad. Tym razem opowiedział o przyjaźni,
jaka łączyła Władcę Ognia z Awatarem (swoją drogą również on odkrył przed Zuko szczegóły
relacji Sozina i Roku). Wspomnienia te skłoniły Korrę do rozmowy z przyjacielem Aanga.
Niestety samego Aanga już nie mogła zapytać o radę (wciąż uważam, że wątek z Korrą jako
pierwszym i ostatnim awatarem jest zbędny). Zuko ucieszył się, że ponownie może pomóc
Awatarowi. Wyraził też chęć doradzania Korze. Pomógł jej podjąć decyzję związaną z jej
dalszymi krokami. Myślę, że skutki tego wydarzenia będzie odczuwała jeszcze długo.
Emerytowany Władca Ognia postanowił szybko wracać do domu, by chronić swoją córkę przed
Zaheerem. Żałuję, że wątek jego rodziny nie został rozwinięty, ale wtedy twórcy musieliby przestać
bawić się w tajemnice co do tożsamości żony Zuko (niby każdy wie, ale małe grupki fanów wciąż
widzą jakieś światełko w tunelu). Mam nadzieję, że sprawdził się w roli rodzica lepiej niż jego
przyjaciele. No na pewno nie urządził Izumi gorszego losu, niż sam miał. Oczywiście, po tym, co
przeszedł, raczej nie był ojcem idealnym, ale z jednym dzieckiem na pewno było łatwiej niż z
trójką.
Odbudowanie Narodu Powietrza było wielkim niespełnionym marzeniem Aanga, które po
latach od jego śmierci mogło się dokonać. Nie tylko Tenzin i jego rodzina czuli na sobie
obowiązek przeprowadzenia tej misji. Dla awatara to również było ważne zadanie. Dzięki Korze
nowi magowie powietrza w ogóle się pojawili, jednak utworzenie z nich wspólnoty to długotrwały
proces, który na pewno nie skończył się wraz z ceremonią Jinory. Przed nimi długa droga, ale
teraz wiedzą, że w jedności siła. Nie mogę nie wspomnieć o Bumim, który wreszcie znalazł
swoje miejsce na ziemi. Aang byłby z niego bardzo dumny. Wujek Sokka też. :D
Zanim przejdę do samej Korry, napiszę kilka słów o ,,drużynie Awatara". Mimo wszystko
nadal tego nie widzę. Tak, bohaterowie przeszli razem troszkę, poryzykowali, pogadali i tyle. Zero
rozwoju ich relacji, Między całą czwórką, jak i pojedynczymi postaciami. W tej serii zespół Korry
tworzyły Korra i Asami. Bolin robił za tło, a Mako (ku mojej radości) za tło tła. W dwóch
ostatnich odcinkach mogli się wykazać, a poza tym wiedli sobie swoje życie. Z Asami z kolei
twórcy zaszaleli w drugą stronę. Nie robiła praktycznie nic poza pomaganiem Korze i
zbliżaniem się do niej. Nie ukrywam, że podobała mi się ich stopniowa bliskość. To właśnie Asami
była i po dramatycznych wydarzeniach z finału na pewno będzie największym wsparciem awatar.
Mako tradycyjnie był, bo był. Bolin natomiast dostał nieco więcej niż w poprzednich sezonach.
Przede wszystkim spotkał normalną dziewczynę, z którą ma szansę być i odkrył, że potrafi tkać
lawę. Był nawet moment, w którym Mako zyskał ludzką twarz i mnie nie irytował - spotkanie
rodzinne z babcią. Szkoda, że trwało tak krótko, ale dobre i to.
Nadal mam problem z Korrą. Ta bohaterka budzi we mnie różne emocje. Raz irytuje, raz
imponuje, a innym razem jest mi kompletnie obojętna i mogłoby jej nie być . W sezonie trzecim
mój stosunek do niej nie uległ szczególnej zmianie. Jej zadania nie odbiegały w zasadzie od tego,
co już robiła, jednak końcówka serii sprawiła, że w awatar może zajść diametralna przemiana.
Chyba pierwszy raz była tak bardzo bezradna, osamotniona i jednocześnie zależna od innych.
Została okaleczona fizycznie (być może przy pomocy Katary dojdzie do siebie w miarę szybko), ale
i psychicznie, a te rany mogą się jeszcze długo goić. Samotność Korry była też odczuwalna na
duchowym polu. Jako jedyna (poza Wanem) nie mogła liczyć na oświecenie i pomoc od byłych
awatarów. Sama przyznała, że chciałaby móc porozmawiać z Aangiem. Z pomocą przyszli stryj i
Zuko, ale nie o to chodziło. Jestem ciekawa, jak wydarzenia z finału sezonu wpłyną na Korrę i
ogólnie na świat. Zaheer niby został aresztowany, jednak problemy, jakie spowodował, nie znikną
tak szybko.
Ogólnie sezon 3 oglądało mi się tak samo dobrze, jak 2. Ciekawy antagonista, mnóstwo wspomnień
i nowe postacie. Teraz tylko 13 ostatnich odcinków i koniec.
Ocena: 5/5
Komentarze
Prześlij komentarz