Reżyseria: Magdalena Piekorz
Scenariusz: Wojciech Kuczok
Gatunek: Dramat obyczajowy, Psychologiczny
Produkcja: Polska
Rozpoczynając seans, trochę nie wiedziałam, czego się spodziewać.
Pręgi to historia pełna wzlotów i upadków, dramatów i względnego
spokoju. Wzrusza i ostrzega, pokazuje, jak jest. Problem przemocy
domowej jest traumą w momencie, kiedy zaistnieje, ale i później. Całe
dorosłe życie jest naznaczone tym piętnem. Dzieciństwo kształtuje to,
kim będziemy w przyszłości. Głównie o tym są Pręgi. Zapraszam na
recenzję. ;)
Przemoc w rodzinie to bardzo powszechne zjawisko społeczne. O
kolejnych ofiarach ciągle mówi się w mediach, pisze w gazetach.
Niestety, często za późno, by zrobić cokolwiek. W przypadku
głównego bohatera filmu, Wojtka było podobnie. Już na pierwszy rzut
oka koledzy, nauczyciele, sąsiedzi mogli widzieć, że chłopiec jest
ofiarą przemocy. Zapewne widzieć nie chcieli. Dawali ciche
przyzwolenie na to, co spotykało tego chłopca. Ktoś powie, to były
inne czasy. Ojciec był najważniejszy, jego słowo jest święte.
Cierpienie dzieci niezależnie od czasów jest takie samo. Krzywdzi je
najważniejsza osoba. Osoba, która powinna być wzorem,
przyjacielem, nauczycielem. A one są wobec tego bezradne.
Niezależnie od czasów ludzie, zamiast reagować, sprawdzić, zgłosić,
wolą obgadywać za plecami, mówić czego by nie zrobili takiemu
oprawcy, a gdy przychodzi do konkretów po prostu milczeć, udawać,
że nic się nie dzieje. Nauczycielka zapytała Wojtusia, czy ojciec go
bije. Zaprzeczył. I koniec tematu. Szkoła ma czyste sumienie. Oni też
pośrednio odpowiadają za los Wojtka, są współwinni jego krzywdy.
Przemoc ma ogromny wpływ na dziecko. Siniaków Wojtka nie było
widać, ale jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że rany
psychiczne były widoczne aż nadto. Tutaj też widać jak w ciągu
ostatnich kilkudziesięciu lat zmieniło się podejście kapłanów. Nie
tylko do najmłodszych, ale ogólnie do wiernych. Wracając do tematu,
chłopiec ewidentnie był zastraszony, miał problem ze skupieniem, z
nauką, z rówieśnikami. Nauczyciele nie chcieli tego widzieć? Strzelić
uczniów po łapach i przeprowadzić jedną rozmowę dla zasady to
wszystko? Oczywiście, przemoc dzieje się w domu, ale zatruwa każdą
inną sferę życia człowieka. Pręgi to kolejna historia o tym, jak
obojętność ludzi zniszczyła dziecko. Wrócę do tych wspomnianych
wyżej innych czasów i zapytam: czy teraz jest inaczej? Nie, czasy
może i inne, ale ludzie? Jakby nadal ci sami...
Wojtuś pomocy nie otrzymał. Został sam ze swoimi problemami, z
ojcem tyranem pod jednym dachem, który, kiedy chciał, potrafił być
miły. Znany schemat, prawda? Chłopiec po kolejnej bolesnej
awanturze ucieka z domu. I przez lata nie kontaktuje się z ojcem. Czy
wyszło mu to na dobre? Tak, z całą pewnością tak. Przynajmniej
przeżył i mógł spróbować żyć inaczej. Często decyzje podejmowane
w emocjach są najlepsze, jesteśmy wtedy chyba odważniejsi...
Druga część filmu ukazuje już Wojciecha, nie Wojtusia. Poznajemy
silnego mężczyznę, porywczego, stroniącego od ludzi, samotnika
zakochanego w górskich wyprawach. Zawodowego dziennikarza,
bezkompromisowego, twardego faceta, słuchającego głośnej muzyki.
Tej samej, przez którą nieraz został dotkliwie pobity. Wojtuś wyszedł
na ludzi, jest szanowany, może nawet lubiany, ale to, co zdarzyło się
kiedyś, tkwi w nim cały czas. Jak sam mówi, widzi jego twarz, kiedy
patrzy w lustro, boi się, że będzie taki jak on, a jednocześnie czuje, że
tak właśnie jest. Rany fizyczne goją się stosunkowo szybko, te
psychiczne pozostają do końca...
Lekarstwem dla Wojciecha staje się też miłość. Broni się przed nią,
odpycha, nie dostrzega, ale ona nie pozwala mu odejść. Cierpliwie i
spokojnie czeka, aż mężczyzna będzie gotowy. Tak naprawdę dzieje
to dopiero po śmierci ojca.
Kolejnym sprawdzianem dla mężczyzny będzie ojcostwo. Narzeczona
Wojtka jest w ciąży. Oboje są nieco przerażeni perspektywą
posiadania dziecka, choć każde zapewne z innych powodów. Ale
decydują się na stawienie czoła sytuacji. Coś magicznego było w
końcowej scenie z lustrem, gdzie z imienia Wojciech zostało słowo
ojciec. Piękne.
Ważnym wątkiem jest też informacja o śmierci oprawcy. Wojtek był
jego jedyną rodziną, nie miał pojęcia o chorobie ojca. Dowiedział się
po fakcie. Od lekarza dostał rzeczy zmarłego i swoją kasetę, na której
jako dziecko nagrywał swego rodzaju pamiętnik, zapis tortur. Ojciec
też nagrał. Na marginesie, ciekawe i oryginalne rozwiązanie. Na
pewno kreatywniejsze niż kolejny list spisany drżącą ręką na łożu
śmierci. Wracając do tematu, ojciec słuchał, starał się rozumieć i
przeprosił. Czekał na spotkanie z synem, przygotowywał się do
powiedzenia tego najważniejszego słowa. Dla Wojciecha też to było
pewną ulgą, oczyszczeniem. Zamknięciem rozdziału. Dopełnieniem
historii.
Michał Żebrowski jest jednym z najlepszych polskich aktorów.
Udowodnił to i w Pręgach. Rola dorosłego Wojciecha została
odtworzona fenomenalnie.
Ciekawym zabiegiem było podzielenie filmu na dwa etapy. Nie tylko
widzimy, jak mały chłopiec cierpi, jak jest bity i gnębiony, ale
spoglądamy w jego dalsze życie. Dowiadujemy się, czy wyszedł na
ludzi, czy jednak się stoczył. Czy założył rodzinę, czy strach jest u
niego zbyt duży. Obie części były niezwykle prawdziwe i
przejmujące.
Nie ukrywam, że Pręgi wywołały u mnie spore emocje, ale ja po
prostu nie mogę patrzeć na cierpienie ludzi. Wczuwam się w
położenie innych aż za bardzo. Film warto obejrzeć. Choćby po to, by
zobaczyć, jak wiele zła jest obok nas. Jak nie powinno się być ślepym
na nieszczęście wokół. Jak ważny w późniejszym życiu jest okres
dzieciństwa. Jak coś zawsze wynika z czegoś. Polecam.
Ocena: 5/5
Źródło zdjęcia: filmweb
Komentarze
Prześlij komentarz