Reżyseria: Dennie Gordon
Scenariusz: Jessica Bendinger, Jenny Bicks
Gatunek: Dramat, Komedia, Romans
Produkcja: USA
Czego pragnie dziewczyna to ciekawa komedia z pewnym
przesłaniem. Może banalnym, ale jednak jakoś tam pięknym. Mnie się
ten film podobał, ale po np. Los numeros ciężko się dziwić. ;)
Przechodzę do konkretów.
Twórcy zastosowali ciekawy zabieg już w pierwszych minutach
filmu. Narratorka - nastolatka opowiada nam pewną historię. Jest to
jakby historia w historii. Poznajemy bajkę, którą przez całe
dzieciństwo opowiadała jej mama. Początkowo sądziłam, że
zwyczajnie streszczono tu wydarzenia, które mają wydarzyć się za
chwilę na ekranie. Szybko doszłam jednak do wniosku, iż film jest
ciągiem dalszym opowieści z dzieciństwa. To główna bohaterka
swoimi decyzjami i postawą ma ją dopowiedzieć.
Daphne kończy 17 lat i każde dotychczasowe urodziny spędziła na
snuciu wyobrażeń o swoim wymarzonym prezencie - spotkaniu z
ojcem. Dziewczyna nie czuła się szczęśliwa, była mocno zagubiona. I
mimo że bardzo doceniała oddanie matki, to chęć odnalezienia
własnych korzeni w niej dominowała. Nie wiedziała, skąd pochodzi,
nie zaznała ojcowskiej opieki i miłości. Całe życie myślała o tym, jaki
on jest. Myślę, że takie dotarcie do prawdy o sobie jest ważne dla
każdego człowieka. Wtedy życie, obraz siebie samego układa się w
jedną, spójną całość. I nawet jeśli nie każdy marzy o spotkaniu czy
utrzymywaniu relacji, sama wiedza jest wystarczająca.
Dziewczyna żyjąca w pewnym poczuciu dezintegracji tożsamości na
pewno nie ma łatwo. Jej myśli i działania skupiają się na jednym
temacie, trudno jest się od tego oderwać. Jak wspominałam, matka
Daphne stara się jakoś wspierać córkę, ale ona wie najlepiej, że
spotkanie z ojcem, zwłaszcza z jego otoczeniem, może przynieść
więcej szkody niż pożytku. Kieruje nią naturalna chęć ochrony
swojego dziecka.
Ku przerażeniu Libby, Daphne decyduje się na samotną wyprawę (no
nazywajmy rzeczy po imieniu - ucieczkę) w celu odnalezienia ojca.
Oczywiście znała jego dane, więc dotarcie do mężczyzny nie sprawiło
jej większego problemu. Pragnęła go spotkać, nie kalkulowała, nie
zastanawiała się nad konsekwencjami. Podjęła decyzję i dążyła do
celu. Bezkompromisowo.
Daphne raczej nie spodziewała się tego, co ją czeka. Nie zdawała
sobie sprawy, do jakiego środowiska będzie musiała nie tyle wejść, ile
po prostu się dopasować. Boleśnie przekonała się o tym jej matka,
rozdzielona z ukochanym. Angielskie sfery wyższe są skostniałe i
nieprzyjmujące innych z otwartymi ramionami. Rządzą się swoimi
prawami i albo to akceptujesz, albo do widzenia. Henry przez lata żył
w takim rygorze i pewnie mu się to podobało. Na szczęście do czasu.
Kłamstwa, intrygi, zakulisowe rozgrywki i życie pod publiczkę nie są
czymś, w czym łatwo jest się odnaleźć. Zwłaszcza jeśli ma się naturę
szalonego romantyka.
Film w bardzo realistyczny sposób przedstawia świat polityki i
mediów. Jedno bez drugiego by praktycznie nie istniało. Te dwie
sfery są od siebie zależne, nawet nie przenikające się tylko właśnie
zależne. Media mogą wykreować Henrego na przywódcę, niemal
jedzą mu z ręki. Jednak w ostateczności po prostu się odwracają, bo
wpływy, bo interesy. Nic dziwnego, że bohater dokonuje świadomego
wyboru i z tego świata rezygnuje. Można powiedzieć, że ojcostwo
otworzyło mu oczy.
Daphne zalicza wejście smoka. Henry w zasadzie nie ma wątpliwości
co do pokrewieństwa między nimi i pozwala dziewczynie zostać.
Nastolatka usiłuje odnaleźć się w nowej sytuacji. Jednocześnie
pozostając sobą. Niestety z opłakanym skutkiem. Dlatego też
decyduje się być taką, jaką chciałby ją widzieć ojciec i jego doradcy.
Może szczególnie oni, bo wpływ tych ludzi na polityka jest dość
wyraźny. Daphne tę walkę ostatecznie przegrywa. Ale co warto
zaznaczyć, świadomie. Na własnych warunkach.
Henry z czasem stara się zaakceptować fakt, że ma córkę. Nawet
próbuje się do niej zbliżyć, stopniowo odkrywając, jacy są do siebie
podobni. Nie jest to jednak łatwe w świecie, w którym media czyhają
na każde potknięcie i każdy błąd. Mężczyzna wydaje się po ludzku
zagubiony. Rozdarty pomiędzy tym, co musi, a tym, czego by chciał.
Ostatecznie stawia wszystko na jedną kartę. I wygrywa. Więcej niż
marzył.
Główna bohaterka dotarła do swojego celu. Spotkała człowieka, o
którym marzyła przez całe swoje życie. Zobaczyła, kim jest, jaki jest,
usiłowała zmienić się dla niego, ale ostatecznie doszła do jedynego
słusznego wniosku. Skoro ojciec nie akceptuje jej taką, to nie ma
sensu udawać kogoś innego. Nie można na siłę być kimś, kogo chcą
widzieć w nas ludzie. Bohaterka wreszcie się o tym przekonała i
poczuła spokój, którego pragnęła od lat. Jej wielkie marzenie o tańcu
z ojcem, póki co nie doczekało się realizacji, ale chyba otworzyło
oczy i serce. Czasem lepiej odejść niż toczyć walkę z wiatrak
systemem rzadko kiedy się wygrywa.
Nie tylko Daphne zrozumiała kim jest i kim nie chce być. Również
Henry zastanowił się nad własnym życiem i nad tym, co tak naprawdę
się w nim liczy. Dlatego też porzucił luksusy, wygodę i karierę
polityczną. Narzeczoną również. Dla bycia przy córce, dla
odbudowania z nią relacji. Pewnie też dla samego siebie. Dziewczyna
uświadomiła mu wiele spraw. Sztywne przyjęcia, maniery, plan od A
do Z nie są jego światem. Znacznie lepiej czuje się z Libby i Daphne.
Ścieżka dźwiękowa, melodie, piosenki nadawały produkcji
odpowiedniego klimatu. Powiedziałabym, że ilustrowały poczynania i
myśli bohaterów. Ten aspekt filmu wpłynął bardzo pozytywnie na
moją opinię, a rzadko udaje się mnie tak w pełni zadowolić.
I czego pragnie dziewczyna? Przyznam, że nadal nie wiem. Każdy
chyba sobie to dopowie. Moim zdaniem chce być kochana i
akceptowana właśnie taka, jaka jest. Nie powinna się zmieniać, by
inni byli zadowoleni. O tym też opowiada ten film. Serdecznie Wam
go polecam.
Ocena: 5/5
Komentarze
Prześlij komentarz