Reżyseria: Norah McGettigan
Scenariusz: Norah McGettigan
Gatunek: Dramat, Krótkometrażowy
Produkcja: Irlandia, Polska
Naprawdę mam szczęście do filmów. Wyłowiłam w Internetach
prawdziwą perełkę. Jak to jest być moją matką? porusza kolejny
bardzo ważny społecznie temat - niepełnosprawność. Jest krótki,
skupiony na problemie, ze świetnym scenariuszem i dobrą grą
aktorką. Zapraszam na recenzję. :)
Znana dziennikarka w wyniku wypadku staje się niepełnosprawna.
Temat bliski pewnie każdemu, bo i każdemu z nas może się takie
zdarzenie przytrafić. No nie powiało optymizmem... Film też raczej z
gatunku słodko-gorzkich. O niepełnosprawności ciągle mówi się
mało. Za mało. Dlatego właśnie takich dokumentów nam w
przestrzeni publicznej potrzeba. Jak to jest być moją matką porusza
ciut inną perspektywę, niż obserwujemy zazwyczaj w takich wątkach.
Zwraca uwagę na więcej - uczucia matki i uczucia córki. Skrywane
przez lata.
Poznajemy kobietę, której życie zmieniło się w jednej chwili. Ciężko
mi powiedzieć, że zamknęła się i jest totalnie zgorzkniała. Nie jest.
Stara się żyć, w miarę normalnie, ale na pewno ma wiele
nieprzepracowanych aspektów nowej siebie. Tej zależnej i
zalęknionej. Po wypadku odchodzi od niej mąż, zostaje sama. I też
trudno powiedzieć, czy to ona jest dla córki, czy córka dla niej.
Myślę, że poruszono tu ważny temat - samotności osób z
niepełnosprawnością i ich zależności od innych, towarzyszącego
strachu przed tym, co przyniesie przyszłość, kiedy zostaną bez
wsparcia bliskich.
Córka - młoda, zdolna artystka. Jej film o matce zdobył nominację do
nagrody sztuki niepełnosprawnych. Chwilami miałam wrażenie, że
zachowuje się jak egoistka, by potem twierdzić, że za bardzo się
poświęca. No może i nie poświęciła całego swojego życia matce, to
95% na pewno. Funkcjonuje w takiej rzeczywistości od lat, dlatego
chyba innego trybu nawet nie zna lub nie pamięta. Chce być i
pomagać, ale myśli też o sobie. I to jest niezwykle ważne. Zachowanie
proporcji.
Ciekawym zabiegiem jest ukazanie filmu w filmie. My nie słyszymy o
dziele bohaterki, my razem z nią jesteśmy na premierze i razem
oglądamy. Początkowo niechętna matka, w końcu ulega i przyznaje,
że jest dumna z córki. Ogólnie z ich relacji bije jakiś dziwny dystans,
tak jakby obie otoczyły się murem i dopiero spojrzenie z zewnątrz
pomogło im to dostrzec. Choć nie zmienić. Niemniej otworzyły się.
Na siebie. Razem i osobno. Matka wylewa z siebie strach - córka jest
dorosła i zaraz będzie musiała pozwolić jej odejść. Dziewczyna
przysięga, że tak nie będzie. I to są najbardziej wzruszające sceny
filmu.
Przyznam się do czegoś. Jak to jest być moją matką to film, który mi
się spodobał. I nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie pewien
fakt. Odtwórczynie głównych ról są dla mnie w mniejszym lub
większym stopniu niestrawne. O ile Iza Kuna jest do przejścia, bo co
tu dużo gadać, obiektywnie to dobra aktorka, o tyle Olgi Frycz przejść
nie mogę. Aktorka pokroju Baar i innych Szatanów. Jednak uczciwie
przyznam, nie przeszkadzała mi tu w ogóle. Dostały trudne zadanie i
dały radę. Niewątpliwy plus filmu.
Jak to jest być moją matką? to bardzo poruszający obraz, ale też
trudny. Pokazuje, jak ważna jest szczerość w rodzinie. Nie warto
ukrywać swoich emocji, bo one się nawarstwiają i prędzej czy później
wybuchną. W tym przypadku pretekstem do otworzenia okazał się
film córki o matce. Do bólu prawdziwy. Polecam.
Ocena: 5/5
Komentarze
Prześlij komentarz