Reżyseria: Villads Spangsberg, Giancarlo Volpe
Scenariusz: Aaron Ehasz, Justin Richmond
Gatunek: Animacja, Familijny, Fantasy
Produkcja: USA
Liczba odcinków: 27
Liczba serii: 3
Dawno nie oglądałam tak dobrego serialu animowanego. Planowałam
oglądać po jednym odcinku dziennie, jednak tak jak w przypadku
Legendy Aanga i Korry średnio mi to wyszło. Trochę ponad dwa
tygodnie i wszystkie 3 sezony obejrzane. Żałuję, że jakiś czas będzie
trzeba czekać na czwarty. Smoczy książę klimatem przypomina nieco
Awatara. Jest magia, są skomplikowane relacje, wojna, uczucia i dość
nieoczywista walka. Finał niestety rozczarowuje, podobnie jak jeden z
głównych bohaterów i jego wątek miłosny. Zapraszam na recenzję
Smoczego księcia.
Zacznę od początku. Trudno jest w Smoczym księciu zająć konkretne
stanowisko, stać po właściwej stronie. Ciężko ocenić, która strona jest
właściwa, kto ma rację. Oczywiście kibicowałam głównym
bohaterom, ale sama geneza konfliktu ludzi i smoków pozostaje dość
grząskim gruntem. Wszystkim stronom ostatecznie zależy na tym
samym. Na pokoju, a nie na wojnie. Do tego może doprowadzić
dialog i współpraca. Ja wiem, jak to brzmi, ale to najlogiczniejsze
rozwiązanie. Granica między dobrymi a złymi jest mocno zatarta,
takiego podziału w sumie nie ma. I to jest w tym ciekawe. Szczegóły
oczywiście poniżej, więc jeśli się nie zgadzasz, czytaj dalej. ;)
Walka ludzi i smoków jest ciekawym pomysłem. Nie mówię, że
jakimś bardzo odkrywczym, ale fajnie ujętym. Mamy tutaj konflikt
narastający od lat, jedno zabójstwo pociągnęło za sobą kolejne,
spirala zemsty i wzajemnych oskarżeń tylko się nakręcała, aż w końcu
miało dojść do kolejnej zbrodni, która tym razem została
powstrzymana przez rozsądek. Często jedno wydarzenie, jeden błąd
zaważa na życiu nie tylko nas, ale i innych. Tak było tutaj. I w
przypadku każdej wojny...
Relacje między ojcami i dziećmi stanowią jeden z głównych atutów
tej produkcji. Dokładniej ich różnorodność jest tematem wartym kilku
zdań. Smoczy książę prezentuje dwie, skrajnie odmienne wizje
ojcostwa. Król, który z powodzeniem wychowywał dwóch synów,
kochał obu bez względu na brak pokrewieństwa z jednym z nich,
poświęciłby dla nich wiele. Z drugiej strony inny ojciec, któremu
daleko do ideału, ale złym też bym go nie nazwała. Viren od pewnego
momentu również samotnie wychowywał dwoje dzieci, być może
nawet je kocha, ale pokazuje skrajnie egoistyczną postawę (jeśli
domniemane pokojowe zamiary można tak nazwać). On nie waha się
poświęcić Sorena i Claudii dla własnych celów, nic nie powstrzymuje
go przed traktowaniem dzieci jak swoich podwładnych, a nie właśnie
dzieci. Mimo wszystko one (szczególnie córka) pozostają mu
bezwzględnie posłuszne i lojalne. Paradoks.
Relacje braterskie to kolejne wątki, które wzruszają do łez. Więź
łącząca Ezrana i Calluma (czy muszę wspominać, że to jedyny aspekt
tej postaci, który mnie nie irytuje oraz że potencjał tego bohatera
został całkowicie, bezpowrotnie i nieodwołalnie zmarnowany?) jest
po prostu piękna. Ich wspólne rozmowy, przygody, wspieranie się,
troska chwytają za serce. Tym bardziej że zostali sami, zdani tylko na
siebie. Inną piękną relacją, która niestety nie ma (póki co)
szczęśliwego finału jest ta Sorena i Claudii. Viren bez mrugnięcia
okiem kazał córce poświęcić brata dla wyższego dobra, Claudia nie
potrafiła tego zrobić, ale ostatecznie i tak stanęła, mimo próśb Sorena,
po przeciwnej stronie barykady. Pytanie na jak długo. Bo nie mam
wątpliwości, że oni bardzo się kochają. Ta relacja była skonstruowana
trochę na zasadzie, kto się czubi ten się lubi. Jednak wiadomo, że oni
skoczyliby za sobą w ogień. Claudia musiała dokonać niezwykle
trudnego wyboru, pewnie też wbrew sobie i nie będzie jej łatwo w
kolejnych sezonach.
Antagonista Smoczego księcia jest niezwykle interesującą i złożoną
postacią, choć uważam, że ostatecznie przyłączy się do głównych
bohaterów. Co za tym idzie ciężko nazywać go antagonistą. Chodzi
mi o to, że praktycznie wszystko, co Viren robi, jest mu sprytnie
podpowiedziane, czy też nakazane przez jego lustrzanego przyjaciela
(facet wykonuje każde polecenie swojego lustra... No Śnieżka jakoś
wybitnie dobrze na tym nie wyszła). Aaravos bardzo sprytnie
manipuluje Virenem, wykorzystując jego jakby nie patrzeć szlachetne
zamiary (wykonanie mniej). Lord dla władzy, co pomogłoby mu
urzeczywistnić głoszone poglądy, jest w stanie zrobić wszystko.
Zabić, manipulować, wysłać setki ludzi na śmierć, poświęcić własne
dzieci. Myślę, że on naprawdę jest przekonany o tym, że robi coś
najlepszego i najbardziej przydatnego dla ludzkości, ma się za
jakiegoś bohatera, od którego zależy niemal wszystko, do tego
dochodzi przekonanie o własnej nieomylności i wyjątkowości. Ale na
ile jest to myślenie samego Virena, a w jakim stopniu narzucone mu
przez okoliczności i Aaravosa?
Zwierzęta odegrały w serialu bardzo ważną rolę. Żeby podkreślić ich
znaczenie, twórcy nadali im wiele zachowań i cech ludzkich. Na
szczególną uwagę zasługują tu Azymondias i jego matka, która po
stracie najbliższych wpadła w depresję. Uleczyło ją dopiero spotkanie
z synem. Przywiązanie Zyma do Ezrana, jego przejęcie i strach przed
spotkaniem ze smoczą królową było niezwykle poruszające. Relacja
księcia z Robalem też jest ciekawa, choć najciekawszym jej aspektem
jest chyba zazdrość żółwia o małego smoka. Potem nawet ta szorstka
przyjaźń nieco się ociepliła. ;)
Ulubione postacie:
Soren - naczelny błazen serialu, który okazuje się nie tylko dobrym
żołnierzem, ale przede wszystkim przyjacielem gotowym do
największych poświęceń. W wyniku zachowania lojalności wobec
książąt stracił praktycznie wszystko, co miał najważniejszego - siostrę
i ojca. To zachowanie na pewno poniesie za sobą jakieś
konsekwencje, których jestem naprawdę ciekawa.
Ezran - następca tronu, trochę zakręcony, na pewnym etapie
zagubiony przyszły król. Przyznam, że gdy w obliczu śmierci ojca
przyszło mu objąć władzę, nie byłam przekonana, czy da sobie radę.
W końcu jest tylko dzieckiem. Jednak swoim opanowaniem,
przemyślanymi działaniami, poświęceniem i sprawiedliwością
udowodnił, że będzie właściwym człowiekiem na właściwym miejscu.
Ezran ma też niezwykły talent - potrafi porozumiewać się ze
zwierzętami, tworzy z nimi niesamowite relacje. Bez wątpienia jedna
z bardziej wyrazistych postaci.
Rayla - jedynym aspektem wątku tej postaci, który jest dla mnie
absolutnie nie do przejścia, jest wielka pseudo miłość do Calluma.
Poza tym to jedna z fajniejszych postaci. Chęć zemsty, racjonalne
myślenie, próba naprawienia błędów przeszłości, zmazanie grzechów
rodziny, podjęcie własnej decyzji o dalszym kierunku działania,
konflikt interesów. Przy czym dość altruistyczna postawa,
umiejętności przywódcze i pewien spokój pomieszany z
porywczością. Bohaterka idealna (poza drobnym wyjątkiem).
Pewnie powtarzam to kolejny raz, ale moim zdaniem wątek wielkiej
miłości Calluma i Rayli był, delikatnie mówiąc, zbyt nagły, a
wyrażając się wprost - zwyczajnie zbędny. Jak się nie ma pomysłu na
daną historię, to może nie warto jej pisać tylko po to, żeby była? Dla
mnie ich uczucie jest mało wiarygodne, a zakończenie już w ogóle
pozostawię bez komentarza (czytaj dalej, słówko o tym będzie ;)).
Wątek miłosny jest jedynym, który twórcom nie wyszedł, dlatego
jakoś szczególnie nie przeszkodził mi w odbiorze całości. Byłam za to
bardzo poruszona relacjami przyjacielskimi, które zakwitły lub
przetrwały między głównymi bohaterami (tymi z ostatniej sceny, a
sporo ich). Ezran i Rayla, którym niestety później poświęcono bardzo
mało czasu, Callum i Claudia, gdzie spodziewałam się czegoś
głębszego (tu może jeszcze nie wszystko stracone) i w końcu Soren z
książętami. Ta ostatnia relacja jest najpiękniejsza i najtrudniejsza, bo
podszyta bardzo trudnymi wyborami i poświęceniem. Myślę, że
ciekawa była też przyjaźń Virena i króla, którzy charakterologicznie
są raczej na różnych biegunach...
Niedopuszczenie do wojny, ostateczna walka, ostrożność, stawianie
wszystkiego na jedną kartę, sojusze, kapitulacja, trudne i niepopularne
decyzje, zagarnianie władzy, spiski, by ją przejąć, narady - tak w
skrócie wygląda polityka i tak też została przedstawiona w Smoczym
księciu. Podobało mi się. Lojalność mimo wszystko, wzięcie
odpowiedzialności przez Ezrana, bardzo imponujące zachowanie
młodej królowej, która jako jedyna sprzeciwiła się Virenowi i wzięła
na klatę rozmowę z nim. Mam nadzieję, że ją jeszcze zobaczymy. ;)
Historia o matkach wzruszyła i mnie, choć to akurat żaden wyczyn. :D
Nawiązań seksualnych i homoseksualnych wątków komentować nie
zamierzam. Zbędne? Tak, jak każdy wątek miłosny w tym serialu. Z
kontrowersyjnych tematów na uwagę zasługuje jedna z lepszych
postaci kobiecych - Amaya, głuchoniema generał i ciotka książąt. Siłę
kobiet wzmacnia też postać Claudii, która dla rodziny jest gotowa na
każde poświęcenie i w trakcie akcji musiała dokonywać coraz
trudniejszych wyborów.
Wtrącę na koniec słówko o słowach, czyli polski dubbing. Tym razem
debiutanci (poza drobnymi wyjątkami) i ponownie bardzo dobrze
wybrani. Także na plus. ;)
Powiem szczerze, że mnie bardzo rozczarował finał 3 sezonu
Smoczego księcia. Po 26 odcinkach podróży bohaterów, przygód i
niebezpieczeństw, jakie ich spotkały, spodziewałam się czegoś
więcej, niż stosunkowo krótkiej bitwy, czy raczej bitewki. Owszem,
może powiało grozą, może było ekscytująco, ale tylko przez krótki
moment. Wręcz miałam wrażenie, że ten koniec był pisany tylko pod
jedną bohaterkę - Raylę, która bohatersko strzegła Zyma, prawie
zginęła i z miłości do niej Callum rozwinął w sobie umiejętność,
której zapewne powinien uczyć się latami pod okiem dobrego
nauczyciela. ,,Ludzie i smoki razem" - tak, piękny widok, ale nie
powiedziałabym, że to tak zupełnie wspólne zwycięstwo i że było
jakoś szczególnie emocjonujące. Jedyne, co mnie ciekawi to dalszy
los Virena, Claudii i Aaravosa. Obstawiam, że głównym antagonistą
będzie ten ostatni, a Lord gdzieś po drodze przyłączy się do głównych
bohaterów.
Polecam serial Smoczy książę. Myślę, że każdy znajdzie tu coś dla
siebie. I piękne relacje, i magiczną historię i walkę. Ciekawi
bohaterowie też są. Naprawdę warto. :)
Ocena: 5/5
Komentarze
Prześlij komentarz