Reżyseria: Jeff King
Scenariusz: Frank Hannah
Gatunek: Akcja
Produkcja: Kanada, USA
Skaza jest filmem, który mógł być dobry. Niestety taki nie był i trochę
się temu dziwię. Motyw przewodni co do zasady jest bardzo ciekawy,
choć oklepany. Jednak dałoby się go oryginalnie pokazać. Muszę
jednak stwierdzić, że produkcja niczym mnie nie zachwyciła. Na
pewno wynudziła. Zapraszam na recenzję. :)
John zabił człowieka. Mocne, prawda? Poznajemy go, kiedy
warunkowo opuszcza więzienie. Już sam początek sugeruje, że
mężczyzna przeszedł jakiś rodzaj przemiany i pragnie zmienić swoje
życie. Co trzeba mieć w głowie, żeby pozbawić życia drugiego
człowieka? Mężczyzny, który był mężem i ojcem? Raczej nie ma się
zasad... Ale co jeśli zostanie się sprowokowanym? Pewnie w głowie
pojawia się chaos. I konieczność wyboru. Wyboru mniejszego zła. Jak
było tym razem? Z rozmowy z wdową wynika, że lepiej skłaniać się
ku opcji numer dwa. Jednak czy usprawiedliwia to zabójstwo? Bez
względu na okoliczności życie zostało odebrane.
Sąd skazując Johna, nie miał wątpliwości co do winy. Sam skazany
jej nie miał, skoro po wyjściu nadal uważał, że nie dość zapłacił.
Warunkowe zwolnienie pozwala sądzić, że John karę już odbył i
dobrze rokuje na przyszłość. Nie wypuszcza się przecież
zdemoralizowanych bandytów, nie daje się im szansy. Ze zbrodnią
bohater będzie żył już do końca. Nie wymaże jej z pamięci, nie cofnie
czasu. Czy to nie jest wystarczająca kara? Jeśli ma się sumienie, a
John je ma, zapewne tak.
John pragnie naprawić swoje winy. Z takim poczuciem wychodzi na
wolność. Spotyka żonę mężczyzny, którego zabił i dowiaduje się, jak
może zagłuszyć swoje sumienie. Odebrał jej męża, ale teraz w
niebezpieczeństwie jest jej córka. Dziewczynka potrzebuje pilnej i
drogiej operacji serca. John nie waha się zbyt długo. Chce spłacić ten
dług. Musi zdawać sobie sprawę, że wchodzi na kolejną minę.
Wyrzuty sumienia biorą górę nad rozsądkiem. Zresztą przy kuratorze,
dla którego jedynym problemem są narkotyki trudno się dziwić. ;)
Nowe życie skazańca nie trwa zatem długo. Znajduje pracę, próbuje
przystosować się do nowych warunków po latach zamknięcia i
niestety jest zmuszony do kombinowania. Jak zdobyć tak kolosalne
pieniądze? Z pomocą przychodzi pewien tajemniczy pan. Z ofertą nie
do odrzucenia. Nielegalne walki. Dobrze płatne. Są wątpliwości i
równie szybka decyzja. Bohater zaczyna prowadzić niejako dwa
życia. Można nawet stwierdzić, że w obu odnosi sukces.
Jak wspominałam, sam temat zabójstwa, wyjścia z więzienia, próby
powrotu do życia i borykania się ze skutkami swoich czynów jest
fantastycznym materiałem na całkiem dobry film. Skaza niestety nie
wykorzystuje potencjału, jaki ta historia niewątpliwie ma. Jasne, że
można stwierdzić, że motyw był przerobiony na milion sposobów, ale
fajnie zrobiony milion pierwszy by nie zaszkodził. Ten film niestety
niczym nie porwał. Może to kwestia aktorów? Może montażu? Może
scenariusza? Nie wiem. Wiem, że potwornie się wynudziłam.
Podsumowując, film mi się nie podobał. Miałam wrażenie, że dałoby
się wycisnąć z niego dużo więcej. Niestety twórcy zaprzepaścili tę
szansę. Dlatego też nie polecam Wam Skazy. Sam świetny motyw
scenariuszowy nawet nie jest połową sukcesu. Sukcesem jest jego
dobre rozpisanie, zagranie i zmontowanie. Tutaj tego zabrakło.
Ocena: 1,5/5
Komentarze
Prześlij komentarz